Mnie przychodzi do głowy proste wytłumaczenie. Znając mentalność niektórych medyków, zakładam, że ci z Szamotuł rozumowali tak: pacjentka jest ze wsi, jest niewykształcona, uboga i urodziła już dużo dzieci. I jej wystarczy. Tak pomyślał któryś z nich i pozbawił niczego nieświadomą kobietę płodności. Postanowił zabawić się w Boga i samemu na własną rękę zdecydować o losie pani Wioletty, o jej przyszłości, o tym, że nie będzie miała potomstwa.
W imię czego? Bo na świat przyszłyby dzieci, które też byłyby biedne, też niewykształcone, też ze wsi? Takich obywateli pan doktor sobie nie życzy? Obywatele powinni być bogaci, wykształceni i mieszkać koło znanych uniwersytetów? Historia zna już przypadki takiego rozumowania i układania pod nie ideologii. Te ideologie były zbrodnicze, taką ideologią był nazizm, który w imię rzekomej nauki chciał zastąpić Boga. Warto o tym pamiętać przy okazji tej sprawy.