Ks. Adam Boniecki: Palikot strzela sobie w stopę

2011-09-19 14:25

Jakie granice może przekroczyć w kampanii wyborczej polityk? Komentuje były redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" ks. Adam Boniecki:

"Super Express": - Półnagi Janusz Palikot z białą szarfą na biodrach w pozie ukrzyżowanego Chrystusa. Co ksiądz myśli o dzisiejszej okładce "Newsweeka"?

Ks. Adam Boniecki: - To żałosny chwyt marketingowy. Nie pierwszy raz mamy do czynienia z takim aktem przekroczenia granicy wobec kulturalnego odnoszenia się do religii. Ma to na celu przyciągnięcie uwagi poprzez wywołanie skandalu. Wiadomo, że symbole religijne ożywiają uczucia ludzi i bardzo łatwo je zranić.

- Jesteśmy bardziej wyrozumiali dla artystów. Politycy powinni chyba jednak dbać o pewne standardy...

- Tak. Kształtują poziom kultury w życiu publicznym, a takie chwyty obniżają jakość współżycia społecznego. Palikot zawsze stąpał po cienkiej granicy, którą czasem przekraczał. To bardzo ryzykowna droga. Słysząc wokół siebie oklaski i pochwały ze strony fanów, ma poczucie, że się wszystkim podoba. Tymczasem strzela sobie w stopę.

- A może to sprytny chwyt wyborczy, który zapewni mu głosy antykościelnego elektoratu?

- Nie sądzę. Jego fani mogą okazać się grupą zdecydowanie mniejszą, niż mu się dziś wydaje. Natomiast naruszając sferę, która wymaga szacunku, zraża do siebie ludzi o pewnym poziomie wrażliwości i kultury. Jako znawca filozofii i człowiek, który powiedział o życiu wiele mądrych rzeczy, mógłby darować sobie takie chwyty.

- Powinien za to odpowiedzieć przed sądem?

- W ten sposób tylko go promujemy. Im mniej szumu i skandalu robi się wokół takich spraw, tym mocniejsza dezaprobata społeczna.

- Zwolennicy tego typu chwytów powołują się na zbyt duży wpływ Kościoła w świeckim państwie i traktują je jako instrument walki z nim.

- Na czym polegają te narzędzia wpływu Kościoła? Na jego sile finansowej bądź medialnej? Nie żartujmy. Biskupi nie są też senatorami. Jeden może być bliższy PiS, drugi Platformie, ale żaden nie mówi głosem całego Kościoła. Kościół nie chce się angażować po żadnej ze stron, aby nie odpychać od siebie zwolenników innej partii. Jego zadaniem jest prowadzenie wszystkich do Pana Boga. Przypisywanie Kościołowi tak dużych wpływów to też pewien zabieg marketingowy.

Ks. Adam Boniecki

Były redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego"