Tadeusz Płużański

i

Autor: Fot: se.pl

Padły mocne słowa: Pseudo prezydent. "Na sobotę słów kilka"

2022-01-29 8:50

W najnowszym felietonie Tadeusza Płużańskiego: "5 lutego 1947 r. Sejm (po sfałszowanych przez komunistów wyborach) wybrał Bolesława Bieruta prezydentem RP. Ale co to za prezydent, skoro tego agenta NKWD Polacy - tak samo zresztą jak pozostałych bolszewików - nigdy nie wybrali. A Bierut funkcjonariuszem sowieckim był jeszcze w II RP, po 17 września 1939 r. dobrowolnie przyjął obywatelstwo państwa okupacyjnego. Gdyby ten pseudo-prezydent był sądzony, powinien odpowiadać za zdradę stanu, szpiegostwo na rzecz ZSRS i zbrodnie sądowe na masową skalę" - zaczyna swój felieton.

Pseudo-prezydent

Po skazaniu na karę śmierci, w liście do Bieruta, 7 maja 1948 r. Witold Pilecki z katowni przy ul. Rakowieckiej pisał: „Nigdy w świadomości mojej nie powstała myśl, że działanie moje jest szpiegostwem, gdyż nie działałem na rzecz obcego mocarstwa, a posyłałem wiadomości do macierzystego oddziału polskiego.” Do „prezydenta” prośbę o łaskę dla ochotnika do KL Auschwitz pisali inni więźniowie tej niemieckiej fabryki śmierci. Bezskutecznie. Bierut przychylił się do opinii Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie: „Z uwagi na popełnienie przez skazanych Pileckiego i Płużańskiego najcięższych zbrodni zdrady stanu i Narodu, pełną świadomość działania na szkodę Państwa i w interesie obcego imperializmu, któremu całkowicie się zaprzedali (…) na ułaskawienie nie zasługują”. Między WSR-em a Bierutem był jeszcze Najwyższy Sąd Wojskowy, który w uzasadnieniu napisał: „Wymierzone kary są współmierne i [sąd] całkowicie podziela wnikliwe i szczegółowe motywy Sądu I Instancji”. „Dzięki” Bierutowi mój ojciec – Tadeusz Płużański i inna współoskarżona Maria Szelągowska – w komunistycznych katowniach byli represjonowani przez dziewięć lat.

Proces sanitariuszki 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej Danuty Siedzikówny „Inki” też był jedynie formalnością. Wyrok, jak w przypadku Pileckiego, wydały wcześniej „wyższe czynniki”. W dokumentach znajduje się „Prośba o łaskę do Obywatela Prezydenta”, czyli Bolesława Bieruta, nosząca datę 3 sierpnia 1946 r. Mimo iż pisana jest w pierwszej osobie („Ja, Danuta Siedzikówna”), nie została jednak podpisana przez „Inkę”, tylko przez jej obrońcę z urzędu – Jana Chmielowskiego. „Inka” odmówiła podpisania pisma, w którym jej koledzy z oddziału zostali nazwani „bandytami”.

Decyzją z 20 lutego 1951 r. pseudo-prezydent Bierut nie skorzystał z prawa łaski wobec kierownictwa IV Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Prezes ppłk Łukasz Ciepliński żegnał się w grypsie z więzienia z bliskimi: „W ostatnich godzinach życia Bogu dziękuję za to, że mogę umierać za Jego wiarę świętą, za moją Ojczyznę oraz za to, że dał mi tak dobrą Żonę i wielkie szczęście rodzinne. Łukasz”.

Express Biedrzyckiej - Jan Grabiec: Kaczyński ma kompleks, fobię i lęk przed Tuskiem