Umierał 12 godz. na izbie przyjęć. Minister zdrowia: szpital jest bezpieczny

2019-03-23 12:09

Szokująca historia śmierci pacjenta w sosnowieckim szpitalu wstrząsnęła społeczeństwem. Mężczyzna umarł, nie otrzymując pomocy na izbie przyjęć przez ok. 12 godzin. Do tej skandalicznej postanowił się odnieść wiceminister zdrowia, Krzysztof Król, który zaskakująco ocenił, że "sosnowiecki Szpital Miejski jest bezpieczny".

Jak opisywaliśmy: - Dla Krzysztofa i jego bliskich to był czarny, przerażający poniedziałek. - Rano pojechaliśmy do lekarza pierwszego kontaktu, bo z noga Krzyśka było źle. Bolała, była cała purpurowa, lała się z niej krew połączona z jakąś wydzieliną. Pani doktor pilnie skierowała nas do szpitala. Wybraliśmy najbliższy. O 10:30 weszliśmy na izbę przyjęć – opowiada brat, Tomasz Siwecki.
Na dzień dobry Krzysztof dostał kategorię zieloną, czyli tę, którą obsługuje się w ostatniej kolejności. - Dopiero o dwunastej zawiozłem brata na wózku na badanie Dopplerem. Kiedy się skończyło wróciliśmy na izbę i nadal nic się nie działo – mówi Tomasz Siwecki. - Próbowałem zainteresować lekarzy stanem brata. Zachowywali się obojętnie. Zadawali zdawkowe pytania, po czym odchodzili. Któryś z nich krzyknął, żeby jechać na drugie piętro, ale nie powiedział kogo tam szukać. Jeździłem z bratem i wchodziłem do lekarskich gabinetów. Nikt nic nie wiedział. A z nogi się lało. Było pełno tych plam w windzie i na korytarzu. I tylko pani sprzątająca co kilkanaście minut podchodziła, wycierała plamy krwi i zmieniała ręczniki pod nogą brata...

Personel izby przyjęć zabrał się do działania dopiero wtedy, gdy Krzysztof zwymiotował, a po chwili stracił przytomność. Było to ok. 19:20. - Wtedy się nim zajęli, tylko trochę późno. Brata trzeba było kilka razy reanimować. O 21 poinformowano nas, że ma przyjechać ambulans i zawieźć Krzyśka do Chorzowa. Przyjechał, ale go nie zabrał, bo o 22 brat już był martwy – kończy pan Tomasz.

tymczasem wiceminister zdrowia, Krzysztof Król w rozmowie z dziennikarzami ocenił, że "sosnowiecki Szpital Miejski jest bezpieczny". Dodał, że kontrola po zdarzeniu z 18 marca br., gdy w tamtejszej izbie przyjęć zmarł 39-latek, wyjaśni, czy zawiodły procedury, czy czynnik ludzki. Dodał, że "wiele z emocjonalnych doniesień" w tej sprawie "jest nieprawdziwych".

Jak tłumaczył: - Zdarzenia medyczne w szpitalach rzeczywiście zdarzają się stosunkowo rzadko i nie tak spektakularnie – i one muszą być analizowane. Tutaj mam poczucie, że szpital to zdarzenie dokładnie przeanalizuje: pierwsze procedury są już wdrożone. I muszę podkreślić, że szpital jest bezpieczny; personel tutaj pracujący jest wysokiej jakości. Natomiast całość tego musi być udokumentowana w takiej formule, aby taka sytuacja nie miała miejsca nigdy więcej.

Dodatkowo, pytany o szereg opisywanych w ostatnich dniach w mediach społecznościowych przykładów, w których pacjenci czekają w szpitalach po wiele godzin na pomoc oraz o możliwość przeprowadzenia w związku z tym kontroli udzielania świadczeń na szpitalnych izbach przyjęć, wiceszef resortu zdrowia uznał, że "pewnie emocje są tu wygenerowane do takiego poziomu, że minuty na oczekiwania rosną do godzin, a godziny oczekiwania na wyniki badań rosną do połowy dnia".