Właśnie taki poruszający przykład degeneracji polskiej służby zdrowia opisujemy dziś w "Super Expressie". Kontrola NIK pokazała, że w wielu szpitalach są wolne miejsca. Minister zdrowia apeluje, żeby przyjmować tam pacjentów. Ale dyrektorzy i tak robią swoje. Dlaczego? Bo w polskim systemie opieki zdrowotnej chory traktowany jest jak towar. Jeśli ma schorzenie, za którego leczenie NFZ sporo zapłaci, warto go przyjąć. Jeśli nie, niech cierpi i umiera. Ale tak się jakoś złożyło, że nie wszyscy mają przypadłości kardiologiczne, które bardzo opłaca się leczyć!
To prawda, że dyrektorzy powinni dbać o finansową kondycję podległych im placówek. Ale na litość boską! Nie może się to odbywać kosztem zdrowia i życia pacjentów. Bo to w końcu oni są najważniejsi i płacąc każdego miesiąca haracz w postaci składki zdrowotnej, mają prawo do opieki medycznej.