Paciorki jednego różańca

2009-06-01 4:15

Czy powinniśmy czuć się urażeni, że prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie zaproszono na obchody 65. rocznicy lądowania aliantów w Normandii? 6

 czerwca 1944 roku desant wojsk amerykańskich i brytyjskich, ale też 15 tysięcy Polaków z dywizji pancernej generała Maczka, dał początek utworzeniu drugiego antyniemieckiego frontu w Europie Zachodniej. My, Polacy, byliśmy tam. Teraz rocznicę tego wydarzenia obchodzić będą prezydent USA Obama i prezydent Sarkozy. Zabraknie naszej głowy państwa.

Nie pierwszy to raz byli alianci lekceważą nasz wkład w walkę o wolność innych. Podobnie bywało na fetach rocznicowych Bitwy o Anglię, gdzie nieraz przemilczano rolę bohaterskich polskich lotników.

Dziś słyszymy argumenty, że nieobecność Lecha Kaczyńskiego to skutek rozczarowania Sarkozy'ego, postępowaniem naszego prezydenta, ociągającego się z podpisaniem traktatu lizbońskiego.

Nie sądzę. Myślę, że o Polakach pamięta się tylko wtedy, kiedy są potrzebni. Potem zapomina. Tak jak w spocie Komisji Europejskiej na 20-lecie obalenia komunizmu. Gdzie ani słowa nie było o roli "Solidarności". Unieważnianie roli Polaków w historii kontynentu to taka specjalność starej Europy, która historię traktuje instrumentalnie, jak polityczny interes. Czy się obrażać? Nie. Ale pamiętać trzeba.