Mirosław Skowron: Owocne spotkanie w atmosferze wzajemnego zrozumienia

2011-02-09 3:00

Próba odgrzania Trójkąta Weimarskiego przez prezydenta Komorowskiego to marnowanie czasu

W latach PRL opozycjoniści, także Bronisław Komorowski, słusznie drwili z oficjalnych komunikatów propagandy o "owocnych spotkaniach w atmosferze wzajemnego zrozumienia". Ani się spostrzegli, jak sami wskoczyli w te same buty. Nie zdając sobie chyba sprawy, jak śmiesznie brzmią po podobnych szczytach deklaracje "pogłębiania wymiany młodzieżowej".

Co przyniósł warszawski szczyt Trójkąta Weimarskiego? Deklarację "pogłębienia współpracy w zakresie polityki obronnej, społecznej i kulturalnej" między trzema krajami. Niemal identyczną jak te z podobnych szczytów od 1991 roku. Dwadzieścia lat pogłębiania i wciąż nie jest wystarczająco pogłębione? Wyobrażają sobie państwo, jaki dół może powstać po 20 latach aktywnego pogłębiania?!

Trójkąt jest w dole gdzieś tak od roku 2000. Jego odnowienie miało być hitem pierwszych lat prezydentury Komorowskiego. Podkreślano je równie często, jak orliki. Wygląda jednak na to, że prezydent już w trakcie pierwszego spotkania zdał sobie sprawę z głębokości dołu. Rzutem na taśmę, mającym ratować żywotność spotkań, jest propozycja wykorzystania ich jako forum spotkań z prezydentem Rosji. I świetnie, gdyby nie dwie sprawy. Po pierwsze, propozycja Komorowskiego sprowadzić może na Polskę ostrą krytykę Brukseli i wielu państw UE. Po drugie, Francja i Niemcy mają już takie miejsce spotkań z Rosją i nie potrzebują do nich przyzwoitki.

Unia Europejska chce się wzmacniać m.in. przez wspólną politykę zagraniczną. Spotkanie Francji i Niemiec z Rosją w Deauville było w Europie powszechnie krytykowane za godzenie w tą politykę UE. Czy prezydent Komorowski też chce w nią godzić? Inną sprawą jest to, że Francja i Niemcy krytykę Brukseli potrafią zbyć wzruszeniem ramion bądź kontratakować. W Polsce wywołuje ona prawdziwą histerię.

Nie tak dawno kandydat na prezydenta Komorowski pokpiwał z fiaska polityki swojego poprzednika, podkreślając, jak niewiele konkretów przyniosły jego kontakty z Litwą. Może i słuszne. Nakazuje to jednak zapytać, co konkretnego wyszło z pierwszych kontaktów zagranicznych prezydenta Komorowskiego i odgrzania Trójkąta? Otóż nic poza "wzajemnym zrozumieniem". Litwini pisownię polskich nazwisk do dziś też mają głęboko we "wzajemnym zrozumieniu".

Trójkąt spełniał swoją rolę jako nagroda pocieszenia ze strony bogatych krewnych dla Polski mającej ambicje, ale nie mogącej dobić się do wrót NATO i UE. Dziś Trójkąt jest jednak ślepą uliczką. I być może prezydent powinien skupić środki, którymi dysponuje, na czymś, co jest w stanie przynieść lepsze efekty.

Mirosław Skowron

Dziennikarz działu Opinie "Super Expressu"