Dwanaście lat po katastrofie smoleńskiej opinia publiczna wciąż zadaje sobie pytania, jak doszło do tej tragedii oraz co się działo w kabinie tupolewa w ostatnich minutach tragicznego lotu. Nagranie z czarnych skrzynek pozwala zrozumieć sytuację w kokpicie i pokazuje, jak piloci zignorowali liczne ostrzeżenia.
Piloci ignorowali ostrzeżenia. Czuli presję?
- Polski 101… dla informacji:… Smoleńsk. Widzialność 400 metrów mgła - nawigator z lotniska w Mińsku.
- O ku(...)a! - mówi nawigator. - Cooo? - pyta drugi pilot. - Fantastiko i to za fryko - mówi technik. - Ku(...)a, to nasze meteo, naprawdę! - dodaje drugi pilot. - Nasze meteo jest naprawdę zaje....e - podejmuje dowódca.
Piloci nie zmieniają kursu, lecą dalej.
O 8:15 magnetofon rejestruje dialog "osób trzecich" na dalszym planie nagrania:
- Co to jest? - Piwko. A ty nie pijesz?
- Co to jest?
- Piwko. A ty nie pijesz?
- A mamy paliwo do dwudziestu? - pyta nieco głośniej technik.
- Maamy - odpowiada na bliższym planie nawigator.
Głosy pozostałych rozmawiających nie zostały zidentyfikowane.
- Ale dziesiąta (czasu rosyjskiego - przyp. red.) i mgła? - mówi drugi pilot.
- Tu masz k...a przybliżenie. Jak jest kontakt wizualny, oni nie rozumieją wcale tego - odpowiada nawigator.
- Kur(...) co - mówi niezidentyfikowana osoba.
- Za ile te uroczystości się zaczynają? - pyta nawigator.
- Za godzinę? - odpowiadający nie jest pewien tego, co mówi.
- Nie wiem, ale jak, my nie usiądziemy do minimów, nie skoczą te rybki(?) - niezrozumiała częściowo wypowiedź dowódcy samolotu.
O 8:17 dowódca przekazuje do kabiny informację o warunkach: - Basiu! - wzywa szefową personelu. - Jest nieciekawie, wyszła mgła. Nie wiadomo, czy wylądujemy! - Tak? - upewnia się kobieta - Oni nie zdążą! - mówi.
- Sorry - odpowiada dowódca.
- Muszą tam być! - stwierdza Basia bądź któraś z "osób trzecich".
- A jak nie wylądujemy, to co? - pyta głos opisany jako "osoba trzecia".
- Dowództwa nie ma - zwraca uwagę głos "osoby trzeciej", nagrany nieco ciszej.
- To odejdziemy - odpowiada drugi pilot.
- Poczekamy pół godziny, nie mamy czasu - dodaje kapitan.
- Para będzie szła! - mówi kilkanaście sekund później nawigator prawdopodobnie odnosząc się do trudnej atmosfery.
- To jest nie do wybaczenia - stwierdza drugi pilot niejasno. - Z tym jakiem nie powiem, bym poszedł do tyłu.
O 8:21 słychać słabe "Cicho tam" uciszające głosy w tle.
Do kabiny wkracza Dowódca Sił Powietrznych
8:22:33 - w kabinie pilotów po raz pierwszy pojawia się obecny do końca lotu głos, opisany jako DSP, co oznacza Dowódcę Sił Powietrznych.
- Dowódco, panie kapitanie - głos mówiącego dobiega z dalszego planu. - Pytam, czy chorąży rezerwy z Rzyni(?) prosi o pozwolenie: czy ja mogę posłuchać?
- Bardzo proszę - odpowiada dowódca
- Usiądź tutaj - dodaje jeszcze ktoś inny, "osoba trzecia".
- Poczekamy pół godziny, nie mamy czasu - dodaje kapitan.
Następnie zarejestrowano rozmową z dowódcą Jaka-40.
- No witamy ciebie serdecznie. Wiesz co? Ogólnie rzecz biorąc, to pi…a tutaj jest. Widać jakieś czterysta metrów około i na nasz gust podstawy są poniżej pięćdziesięciu metrów grubo - informuje dowódca Jaka-40. - A wyście wylądowali już? - pyta drugi pilot Tu154-M. - Nam się udało tak w ostatniej chwili wylądować. No, natomiast powiem szczerze, że możecie spróbować jak najbardziej. Dwa APM-y są, yy, bramkę zrobili. Tak że możecie spróbować, ale jeżeli wam się nie uda za drugim razem, to proponuję wam lecieć na przykład do Moskwy albo gdzieś - kończy dowódca Jaka.
Dowódca Tu-154M nie słyszy tej sugestii.
"Będziemy próbować do skutku"
O 8:26 w kokpicie pada pytanie:
- Oni mieli tak samo?
- Nie, im się udało - odpowiada drugi pilot.
- Widzisz - kwituje "osoba trzecia".
- Panie dyrektorze, wyszła mgła, w tej chwili - mówi kapitan. I przy tych warunkach, które są obecnie - nie damy rady usiąść. Spróbujemy podejść, zrobimy jedno podejście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie. Także proszę już myśleć nad decyzją, co będziemy robili - mówi kapitan.
- Będziemy próbować do skutku - odpowiada szef protokołu.
- Yy, paliwa nam tak dużo nie starczy, żeby do skutku - mówi kapitan samolotu.
- To tu mamy problem! - stwierdza dyplomata.
- Możemy pół godziny powisieć i odchodzimy na zapasowe - proponuje dowódca.
- Jest zapasowe? - pyta niezidentyfikowana "osoba trzecia"
- Mińsk albo Witebsk - odpowiada kapitan.
- To może by do Mińska - mówi ta sama osoba, która pytała, czy jest zapasowe.
- Panie dyrektorze wróćmy - mówi kobiecy głos. Nikt jednak nie podjął decyzji o lądowaniu na innych lotnisku.
Z nagrań zarejestrowanych przez mikrofony w kokpicie wynika, że do kabiny co chwila ktoś wchodzi. Pod koniec lotu osoba postronna, według niektórych ekspertów to dowódca sił powietrznych, prawidłowo odczytuje wysokość i zachęca do lądowania.
O 8:33 stewardessa zapowiada: - Za chwileczkę proszę na miejsca.
- Wychodzić mi stąd! - ujmuje ten sam komunikat niezidentyfikowana "osoba trzecia".
Cztery minuty przed katastrofą pada kolejne ostrzeżenie. - Arek, teraz widać dwieście - mówi technik Jaka. Mimo że pilot tupolewa zgodnie z przepisami nie powinien lądować przy widoczności poniżej 1500 metrów, załoga decyduje się na lądowanie. Samolot kontynuuje zniżanie.
- Przyciskamy - stwierdza dowódca, "Krótko i zdecydowanie" według rubryki "Uwagi".
- O ku(...)! - mówi drugi pilot wyraźnie przestraszony.
- Dzięki - odpowiada radio.
8:37:37 - Tupolew jest na wysokości kilkuset metrów, załoga stara się skupić na manewrze m.in. powrotu na oś pasa, od której samolot jest oddalony o kilka mil.
- Ku(...) przestańcie proszę - pada w kokpicie po kolejnej adnotacji o rozmowach, o 8:38:35.
- Słucham? - pyta ktoś blisko mikrofonu.
- 300 - stwierdza prowadzący maszynę pilot.
8:38:52 - kolejna próba skupienia się załogi na lądowaniu:
- Więc bardzo proszę teraz - dopowiada "rozkazującym tonem" kapitan - Już!
Kiedy o 8:39:10 nawigator mówi "Statecznik yyy", co wg "uwag" dołączonych do raportu z czarnych skrzynek, wypowiada "z wahaniem, niepewnie, charakterystyczne yyy, miota się", obecny w kokpicie DSP, oznaczony też jako "osoba trzecia" (bo nie powinno go tam być) rzuca po prostu "Nie ruszaj!".
8:40:07 - pierwszy, poprzedzony trzaskiem alarm TERRAIN AHEAD! W kokpicie dochodzi do charakterystycznej rozmowy:
- 400 metrów - mówi nawigator. - Ktoś tu zawinił - dodaje inny głos. - Mówisz do widzenia - mówi drugi pilot. - Nieee, ktoś za to beknie - dodaje dowódca. - Pomysły! - kwituje dowódca sił powietrznych. 20 sekund później zaczyna się ostatnie odliczanie. Tempo zniżania samolotu jest za szybkie. To tak, jakby maszyna z każdą sekundą zniżała się o 2 piętra.
8:40:21 - załoga schodzącego samolotu obserwuje pomiar wysokości
- 2-8-0 - melduje drugi pilot.
- 300! - prostuje nawigator.
- Nie musimy dokładnie - stwierdza któryś z członków załogi.
- Zmieścisz się śmiało - zachęca tymczasem DSP, po dwóch sekundach dodający "230"
- Narwańcy - mówi w kokpicie niezidentyfikowany głos. Samolot jest na 100 metrach.
- Dochodź wolniej - radzi drugi pilot.
Wysokość spada do 90, 80 metrów. - Odchodzimy - stwierdza drugi pilot.
Wysokość nadal spada: nawigator zgłasza kolejno 70, 60 metrów. - Dobrze - pada w kokpicie o 8:40:52
Nawigator nadal melduje spadek wysokości: 50, 40, 30...
Przy "50" kontroler lotu nakazuje wyrównanie lotu - "Horyzont, sto jeden". Ponownie, już podniesionym głosem, po "30".
Ostatnie chwile
Ostatnie sekundy przed katastrofą były wstrząsające:
10:40:58 Informacja głosowa: PULL UP, PULL UP
10:40:59 {Odgłos uderzenia z drzewami}
10:41:00 Drugi pilot: Ku(...)a mać!
10:41:00 Informacja głosowa: PULL UP PULL UP
10:41:02 Kontroler ruchu lotniczego: Odejście na drugi krąg!
10:41:02 Nieokreślony rozmówca: {Krzyk} Ku(...)aaa……
10:41:05 KONIEC ZAPISU
Macierewicz mówi o "wybuchach w samolocie"
Zapisy czarnych skrzynek urywają się przed uderzeniem tupolewa w ziemię i nie znamy przebiegu ostatnich dwóch sekund lotu. Autentyczność czarnych skrzynek według niektórych wciąż budzi też wątpliwości, stąd działania tzw. komisji Macierewicza, która za zadanie miała wyjaśnić, co zdarzyło się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku.
Zapisy czarnych skrzynek urywają się przed uderzeniem tupolewa w ziemię i nie znamy przebiegu ostatnich dwóch sekund lotu. Autentyczność czarnych skrzynek według niektórych wciąż budzi też wątpliwości, stąd działania tzw. komisji Macierewicza, która za zadanie miała wyjaśnić, co zdarzyło się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku. Jak przekazał w poniedziałek 11.04, jego komisja potwierdziła tezy o "wybuchach w samolocie".