PRAWDA jest przecież taka, że Tomasz K. był solą w oku wielu ludzi w tym kraju. Reprezentował swoją wypomadowaną osobą obrzydliwą IV RP i tego pisowskiego potwora Kamińskiego, szefa CBA. Śmiał się ubierać w markowe ubrania i jeździć za nasze pieniądze drogimi samochodami. Brał udział w szlachetnych akcjach mających obnażyć korupcję na wysokim szczeblu, ale wyłącznie w celach politycznych!
Nie wiem, czy rozpracowywane przez niego znane kobiety zostaną skazane czy nie. Czy złamał prawo, czy był wzorowym agentem. Wiem, że jako dziennikarz mam obiektywnie przedstawić racje. Byłem ciekaw, jak też do spowiedzi agenta podejdzie "Wyborcza", która nie darzyła przesadną atencją ani IV RP, ani CBA, ani samego Tomasza K.
Otóż artykuł o naszej publikacji i o książce-spowiedzi agenta zaczyna się od... komentarza adwokata Sawickiej i Marczuk! I co ma mówić taki adwokat? Oczywiście, że ta spowiedź to skandal i kompromitacja służb. W sumie banał. Dalej jest jednak perełka. "Wyborcza" donosi, że na zdjęciach w "SE" agent prezentuje "nagi tors i skąpo okryte przyrodzenie". Pomysłowe sformułowanie. Pobudza wyobraźnię. Co oznacza w rzeczywistości? Że pokazaliśmy Tomasza K. w kąpielówkach. Naprawdę. Drżyjcie więc wy, którzy chodzicie na baseny i plaże. Wasze "skąpo okryte przyrodzenia" mogą zostać zdemaskowane! Taka tam zabawna bezstronność części mediów.
Ostatnią akcję Tomasza K. pod kryptonimem "Sprawdzian bezstronności" uważam za udaną.