Józef Oleksy

i

Autor: Andrzej Lange

Józef Oleksy nie żyje. Ostatni wywiad Józefa Oleksego MIESIĄC przed ŚMIERCIĄ. Wywiad rzeka z byłym premierem

2015-01-10 17:31

- Zainteresowanie moim zdrowiem jest bardzo miłe - w specjalnym wywiadzie dla "Super Expressu" mówił Józef Oleksy.

"Super Express": - Napisałem na Twitterze, że będę z panem rozmawiał. Wszyscy pytają, jak się pan czuje, i życzą szybkiego powrotu do zdrowia.

Józef Oleksy: - Bardzo dziękuję wszystkim. Takie zainteresowanie jest bardzo miłe. Jest już stabilizacja. Przeszedłem długą kurację i dobrze poszło. Mam jeszcze kłopot z kręgosłupem. Sporo w tym zainteresowaniu moim zdrowiem było czczej ciekawości, ale dla tych wszystkich przyjaźni, które się objawiły w czasie mojej choroby - powiem przewrotnie - "warto było zachorować".

- Nadal jednak śledzi pan życie polityczne w Polsce...

- Tak, bo od tego nie da się wyzwolić.

- A co pan sądzi o tym, że na prezydenta Słupska został wybrany pan Biedroń?

- Uważam to za ewenement.

- Mentalność Polaków całkowicie się zmienia.

- Właśnie o tyle jest to ewenement, że zmieniła się mentalność, a po drugie dokonało się to na prowincji.

- Zaraz mieszkańcy Słupska się na pana pogniewają.

- Słupsk jest prowincją. Niemniej to bardzo dobry sygnał zmiany.

- 61 proc. poparcia.

- Tak, Robert Biedroń umiejętnie się porusza. Nie robi sensacji. Nie eksploatuje tematu osobistego.

- Ale wygrał dlatego, że mówił o swojej homoseksualności?

- Moim zdaniem nie. Wygrał dlatego, że ma cechy ujmujące.

- Jakie to cechy? Pan go zna od dawna.

- Tak, znamy się długo.

- Jak długo?

- Od 18 lat. Byłem szefem komisji sejmowej, która jako pierwsza zajmowała się kwestią związków partnerskich. Pamiętam, że przychodził razem z Szymonem Niemcem (innym działaczem mniejszości seksualnych) na jej posiedzenia. Kłócili się z nami, ale byli do wytrzymania.

- Z panem się kłócili? Przecież z panem trudno się pokłócić.

- Ale oni forsowali przepisy, na które nawet Sojusz Lewicy Demokratycznej nie był gotów. Kiedyś na prezydium agresywny był Niemiec. Mówił, że ich oszukujemy. Że jako lewica zwracamy się do nich tylko wtedy, kiedy są wybory. "My też chcemy miłości. My też chcemy mieć dzieci" - powiedział. Na co ja odrzekłem: "Hola, hola! Jeśli chodzi o dzieci, to rzecz jest bardziej kontrowersyjna".

- Jest pan przeciwko adopcji dzieci przez pary homoseksualne?

- Tak. Jeszcze nie jestem przekonany.

- Czyli za parę lat może uda się pana przekonać?

- Być może. W międzyczasie poznałem bowiem wielu gejów, którzy byli lepszymi rodzicami dla dzieci niż moi przyjaciele hetero. To łamie mój pogląd.

- Dlaczego pozbyliście się Biedronia z SLD?

- Jakoś tak wyszło.

- Jak to tak wyszło? Musicie teraz żałować...

- Wierzę, że wróci na lewicę.

- Teraz chce pan zakomunikować, żeby Biedroń do was wrócił?

- Tak. Uważam, że jego miejsce jest na szerokiej lewicy.

- A SLD wybory samorządowe wygrał czy przegrał? 9 proc. to wynik satysfakcjonujący?

- A skąd! Potencjał społeczny lewicy jest dużo większy. Zaraz po wyborach byłem poirytowany. Zwłaszcza że u moich kolegów zbyt szybko odezwał się uspokajający ton, że oto w zasadzie nic się nie stało. Otóż stało się. Nie możemy bowiem przebić szklanego sufitu na wysokości 8-9 proc.

- A PSL może...

- Jeśli chodzi o Polskie Stronnictwo Ludowe, to nad jego wynikiem odbyły się chyba jakieś czary. Nie do wiary, że ludowcy zanotowali taki skok poparcia. Lewica też to przebije, ale musi się zmienić.

- To kwestia lidera? Leszek Miller powinien odejść?

- To nie jest ta kategoria. On jest liderem niesłychanie pracowitym i mądrym. Rozumie politykę, ale tu trzeba czegoś więcej. Trzeba przyznać się do błędu, że odeszliśmy w stronę liberalizmu. Lewica, nie wiedząc chyba kiedy, wyrzekła się kursu socjalnego, który przejęął PiS.

- PiS jest partią lewicową?

- Z tego punktu widzenia tak. Świeckość przejął Palikot.

- Palikota w zasadzie nie ma.

- Kiedyś jednak przyciągnął uwagę.

- Co zrobić, żeby przebić ten szklany sufit?

- Moim zdaniem trzeba przystąpić do budowy nowej lewicy. Próbowałem to budować, kiedy robiłem Kongres Lewicy Polskiej półtora roku temu. Do dziś jestem przekonany, że miałem rację. Tylko zespolenie sił propostępowych, otwartych i nowoczesnych może przynieść skutek.

- Liderem takiej lewicy mógłby być Biedroń?

- W pewnych okolicznościach, dlaczego nie. Na razie mało dał o sobie znać.

- 61 proc.!

- To jedne wybory. Ale to jest taki kandydat.

- Mógłby zastąpić Millera?

- Na pewno nie teraz.

- Ale za rok?

- Nie Biedroń jest faworytem.

- A kto?

- Nie ma na razie takiego.

- A na przykład Gawkowski?

- Faktycznie, wybija się. Jest dynamiczny. Nawet rozmawialiśmy z nim o potrzebie istnienia lewicy chrześcijańskiej. W każdym kraju jest taka, a u nas wciąż jest to zakazane.

- W jednej partii da się pogodzić katolika Gawkowskiego z gejem Biedroniem?

- Tak. Chodzi bowiem o szacunek dla poglądów i ludzi oraz wspólne działanie. A nie postawienie na swoim! To nie jest etap walki na racje. Mam sympatię do Gawkowskiego. Śledzę jego karierę od dawna. Jest trochę postaci dawnych młodych liderów. Sympatyzowałem z Guziałem i niełatwo mnie odciągnąć od działania na jego rzecz. To są samorodki. Mają wady. Mają się czego uczyć. Ale to ludzie, którym się chce. Którym o coś chodzi. Jak Guział tłukł beton pod budynkiem na Rozbrat w trakcie posiedzenia rady krajowej, to było oryginalne.

Zobacz: Jolanta Kwaśniewska o konflikcie z Oleksym: Wybaczyłam Józkowi z całego serca

- Pogodził się pan z Jolantą Kwaśniewską. Dlaczego właściwie?

- Uważałem, że zrobiłem jej przykrość. Wręczyłem jej kwiaty na jubileuszu Aleksandra. Zachowywała się elegancko, bez pretensji, a ja dojrzałem do tego, że nawet w takiej gadaninie przy stole nie należy posuwać się za daleko.

- Sądzi pan, że Jolanta Kwaśniewska mogłaby jeszcze odegrać jakąś rolę w polityce? Pamięta pan sondaże sprzed jakichś 10 lat, kiedy dawano jej szansę na prezydenturę?

- Tak, ale to czas miniony. Może odgrywać jeszcze publiczną rolę, ale już nie na czołowych funkcjach.

- Pana zdaniem PiS ma szansę za rok przejąć realną władzę w Polsce? I co pan sądzi o Andrzeju Dudzie, który jest kandydatem PiS na prezydenta?

- Duda robi dobre wrażenie. Także na mnie.

- Ma szansę powalczyć z Komorowskim?

- Ma, ale w tym starciu nie wygra. Komorowski przyjął umiejętną metodę, trochę Kwaśniewskiego, trochę Tuska, i nie będzie Dudzie łatwo.

- Jakby pan nazwał metodę Komorowskiego?

- Aksamit reżyserowany. Ludzie to akceptują. Musiałby popełnić jakieś błędy. Zrazić do siebie ludzi. Nie sądzę jednak, żeby miało się tak stać.

- A teraz kibicuje pan PiS, bo jak pan sam mówi, jest to partia lewicowa?

- Nie ma to takiego prostego przełożenia. PiS prowadzi swoją grę. Ostatnio jednak źle zagrało.

- Dlaczego?

- Ogłoszenie fałszerstwa wyborczego to najcięższy zarzut dla demokracji.

- Sam pan jednak mówił o czarach.

- Nie mówiłem jednak o cudach nad urną. Mówiłem natomiast, że jeśli chodzi o PSL to wydarzyło się coś dla mnie niespodziewanego.

- Czyli Kaczyński, mówiąc o sfałszowanych wyborach, sam strzelił sobie samobója?

- Tak. Zbyt szybko wyszedł z zarzutami. Zbyt stanowczo. Nie przedstawił żadnych argumentów.

Ale po raz pierwszy od 9 lat wygrał jakieś wybory. No i się roztopiła ta wygrana. PiS jest silną partią, ale też musi coś u siebie zmienić. Przez lata pojawiło się tam sporo bardzo ciekawych postaci.

- Czyli?

- Są tacy, ale nie będę ich lansował. Czyli ta partia ma zdolność do regeneracji.

- Ma zdolność do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych?

- Ma. Zależy to od okoliczności. Powiem panu, że Jarosław Kaczyński się przeżył. I mówię to bez satysfakcji. Łapię go na tym, że ulega odruchowym reakcjom i schematom.

- Na przykład?

- Szybko reaguje agresją. W jego w przypadku można sobie pozwolić na dystans.

- Kopacz utrzyma się fotelu premiera i szefa partii?

- Utrzyma się.

- Niektórzy zarzucają jej, że nie dorosła do tej roli. Że nie ma charyzmy. Ma za mało wiadomości. Że jest za słabo trenowana.

- Zgoda. Ale ma też cechy ujmujące. Może się jej więc udać, jeśli stare tuzy z partii jej nie rozszarpią. 

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail