"Super Express": - Zbigniew Ćwiąkalski złożył dymisję z urzędu ministra sprawiedliwości. Co dalej?
Zdzisław Krasnodębski: - Na uwagę zasługuje fakt, że jest to pierwsza dymisja ministra w rządzie Donalda Tuska. Czyli wydarzenie przełomowe. Podzielam krytyczne opinie wobec osoby Zbigniewa Ćwiąkalskiego jako ministra, gdyż zajmował się on głównie ściganiem win swojego poprzednika. Obecnie przebywam w Stanach Zjednoczonych, gdzie obserwuję, na czym naprawdę polega polityka miłości - amerykańskie elity wykazują się godnym pozazdroszczenia propaństwowym myśleniem. W gabinecie premiera Tuska pewne osoby się zużyły. Jeżeli nadal chce być on tak popularny, jak do tej pory - musi dokonać zmian.
- Nie oszukujmy się, minister Ćwiąkalski odszedł nie "za całokształt", lecz w wyniku blamażu w konkretnej sprawie - uważnie śledzonej przez opinię publiczną...
- Owszem, na jego dymisji zaważyła ta właśnie sprawa - wyjątkowo karygodna. Nie możemy jednak zapominać również o wspomnianym w pytaniu całokształcie - o szkodliwej działalności ministra sprawiedliwości, którą chyba najlepiej było widać, kiedy bronił on korporacji. Wypada życzyć Polsce, aby ta dymisja stała się precedensem.
- Kogo w pierwszej kolejności należałoby zdymisjonować?
- Trzy najbardziej rażące przykłady: Bogdan Klich, Radosław Sikorski, Cezary Grabarczyk. Pierwszy odpowiada za większy niż się spodziewaliśmy deficyt w budżecie Ministerstwa Obrony Narodowej. Drugi - popularny i bardzo chwalony przez swoje środowisko - odpowiada za fikcyjne sukcesy polskiej polityki zagranicznej. Trzeci jest twarzą niespełnionych obietnic w zakresie modernizacji i rozbudowy infrastruktury.
- Jaki z tego wniosek?
- Smutny. Nie jest to rząd reform i przełomu - a zdawało się, że ma takie aspiracje. Jest na odwrót, rządy gabinetu Donalda Tuska to okres stagnacji. Teraz do Polski nadciąga kryzys, na który nie jesteśmy przygotowani ani psychologicznie, ani merytorycznie. Polityka w stylu "jakoś przetrwamy", kiedy rząd dba przede wszystkim o sondaże - na dłuższą metę nie może przynieść rezultatu. To działa, dopóki nieudolność w jakiś sposób nie zostanie zdemaskowana. A nieudolność ekipy Tuska zdemaskuje kryzys.
- W tym kontekście wróćmy do osoby ministra Ćwiąkalskiego...
- Jego zdemaskował, zdawałoby się, drobny incydent. Zdawałoby się, gdyż domniemane samobójstwo trzeciej osoby odpowiedzialnej za śmierć Krzysztofa Olewnika pokazało prawdziwe oblicze polskiego systemu sprawiedliwości: że wciąż w nim istnieje korupcja, mafijność, stronniczość sądów, kulejące więziennictwo.
- Poprzednik Zbigniewa Ćwiąkalskiego - Zbigniew Ziobro - chciał być Augiaszem. Nie wyszło...
- Przede wszystkim dostrzegał problem. Metody można krytykować. Natomiast minister Ćwiąkalski przedstawił opinii publicznej matriksową rzeczywistość: te problemy nie istnieją.
- Kryzys, który ma charakter globalny, może służyć jako usprawiedliwienie dla niepowodzeń o charakterze lokalnym...
- Jasne, zawsze można zrzucić winę na czynniki globalne. Więcej, zawsze można zrzucić winę na cokolwiek. Nie doszło do zapowiadanej poprawy relacji z Rosją i z Niemcami - można winą za to obarczyć po prostu Rosję i Niemcy, ale jeszcze lepiej poprzednią ekipę rządową.
- Kryzys jednak rzeczywiście przychodzi z zewnątrz - jak nieproszony gość...
- Pytanie, które w tej sytuacji należałoby zadać, brzmi: Czy rząd potrafi rozpoznać tę sytuację i zająć wobec niej możliwie jak najlepsze stanowisko, przedsięwziąć środki zaradcze? Nie. Rząd sprzedaje iluzje. A tu trzeba zacząć inaczej myśleć o ekonomii i o polityce - i o wzajemnym stosunku tych dwóch dziedzin. W obliczu tego kryzysu powinniśmy przemyśleć, czy w ogóle strategia ostatnich dwudziestu lat była słuszna...
- Przewrót kopernikański?
- Ciarki mnie przechodzą, gdy słyszę architekta polskich zmian ekonomicznych, profesora Leszka Balcerowicza, który powtarza ciągle to samo, który nie ma w tej nowej sytuacji nic nowego do powiedzenia... To jest przykład słabości polskich elit. A wielkość polityka ujawnia się w sytuacji kryzysowej. Ten rząd okazał się mistrzowski tylko w jednej dziedzinie - w dziedzinie wpływania na nastroje społeczne. A teraz dopada nas realność.
Zdzisław Krasnodębski
Socjolog i filozof społeczny, profesor Uniwersytetu w Bremie i UKSW w Warszawie