"Super Express": - A gdybym przedstawił pana jako posła kryminalistę?
Wojciech Penkalski: - W opinii tabloidów i społeczeństwa jestem osobą, która przebywała w zakładzie karnym. Nie mam z tym problemu.
- Lubi pan, jak pana tak nazywają?
- To na pewno boli.
- Jak to się stało, że trafił pan do więzienia?
- Młodość. Pieniądze.
- Ja też byłem młody i nie byłem w więzieniu.
- Pan jeszcze nie był, a ja już tak. Mam to za sobą. To na pewno trauma.
- Jak to się stało?
- Byłem młody, charakterny. Nie umiem klękać, chyba że w kościele. Poniosło mnie, stało się.
- I pobił pan kogoś.
- Poniosłem za to zasłużone konsekwencje.
- Długo pan siedział w więzieniu?
- Prawie 2,5 roku.
- Należał pan do tzw. grypsujących?
- Tak.
- Czyli nie podawał pan ręki pewnym ludziom.
- Takie są zasady w zakładzie karnym.
- Że są ludzie i frajerzy.
- Nie, nie, nie. Ja dziś jestem politykiem i nie mam żadnego problemu z tym, żeby spotykać się z osadzonymi i im pomagać.
- Jeździ pan po zakładach karnych?
- Tak.
- Reklamuje się pan w drelichu więziennym. Próbuje pan poprzez osadzonych zdobywać wyborców?
- Jestem dziś jedyną osobą, która przyjmuje na siebie krytykę i całą tę dyskryminację.
- Ja pana nie dyskryminuję.
- Nie może być tak, żeby osoba, która przebywała w zakładzie karnym, całe życie żyła z piętnem. Nie wstydzę się tego, nie mam z tym żadnego problemu. Ja poniosłem konsekwencje za moje głupoty.
- Pan grypsował, więc nie mógł podawać ręki frajerom, czyli niegrypsującym. Jak pan jeździ po zakładach, to ma pan z tym kłopot?
- Obecnie cała subkultura więzienna...
- Istnieje dalej.
- Zdecydowanie jest jej mniej. Atmosfera w zakładach karnych i aresztach śledczych jest na wyższym poziomie. Ja odbywałem wyroki w latach 2000-2003. Trochę się zmieniło. Jest monitoring, inne przeszkolenie służby więziennej i osadzonych.
- Udaje pan bardzo grzecznego, kulturalnego człowieka.
- Ale ja taki jestem.
- "Newsweek" pisał, że "posłowie Ruchu mówią po cichu, że w Penkalskim drzemie zwierzęcy atawizm. Jak ktoś mu podpada, to zaczepia w kuluarach i objeżdża z góry na dół. Najwięcej uwag ma podobno do posłów drobnej postury". Czy drzemie w panu zwierzę?
- To nieprawda.
- Piotr Chmielowski mówił tak: "Spytał mnie kiedyś, czy jeszcze długo zamierzam szumieć. Więc kazałem mu spier... Dzięki temu miałem spokój. Niestety, nie wszyscy umieli sobie z nim poradzić".
- To słowo przeciwko słowu. Kolega Chmielowski jeśli miał możliwość wypowiedzenia się, to się wypowiedział. Ja się nie będę do tego odnosił. To nie jest wiarygodna postać. Jest z SLD, więc atakuje. A jeśli o mnie chodzi, to ja byłem dwa i pół roku rzecznikiem dyscypliny w naszej partii.
- Dyscyplinował pan silną ręką? Silna ręka, żelazo nie klęka?
- Nie. Jestem człowiekiem z zasadami i z charakterem, który jest ukształtowany.
- Gdzie został ukształtowany? W więzieniu?
- Tak, z całą pewnością.
- Więzienie pana kształtowało?
- Myślę, że tak. Zostałem osadzony w wieku 26-27 lat. Przez dwa i pół roku przeżyłem traumę. W tamtych warunkach nie ma się bezpośredniego kontaktu z rodziną i ze światem. Zostałem zatrzymany pod szpitalem w 2000 roku, kiedy trzymałem dziecko na rękach. Moja małżonka urodziła cztery dni wcześniej. Przez dwa i pół roku nie mieliśmy styczności. Dostałem zasłużoną karę. Być może zbyt dużą.
- Do więzienia już pan nie wróci?
- Wracam do więzienia. Po pierwsze, w myślach. Po drugie, jako poseł.
Zobacz też: Wojciech Penkalski: Muszę zainwestować w garnitury
- Wróćmy do tego zwierzęcia, które w panu drzemie lub nie. "Załatwię wam wyje... z roboty" - miał krzyczeć Penkalski do policjantów.
- To jest nieprawda.
- Policjanci kłamią?
- Tak.
- Nie ma szacunku do policjantów?
- Ja?
- Grypsujący nie mają.
- To nie tak.
- Jak to nie tak? Nie szanują ani policjantów, ani klawiszy.
- Chce pan dziś zejść wyłącznie do poziomu zakładu karnego, mojego nastawienia do służby więziennej i policji. Ja dziś jestem politykiem.
- Gdybym miał wierzyć albo panu, albo policjantom, to proszę się nie gniewać, ale nie wierzę panu, tylko policjantom.
- Naprawdę? To jest pan w błędzie, ale to jest pański problem. Biorę pełną odpowiedzialność za swoje słowa i czyny.
- Jaki interes mieliby policjanci w tym, żeby pana pomawiać o takie słowa?
- Ja akurat pochodzę z małej miejscowości. To Braniewo...
- I nie lubią tam pana? Bo zrobił pan karierę?
- Zrobiłem. Przewodniczący Palikot dał mi taką szansę, żeby reprezentować i klub, i pewną, wcale niemałą grupę społeczną.
- A oni nie zrobili, bo są policjantami?
- Co do policji, to w Lidzbarku Warmińskim jest baron Platformy, duży cynik, pan Protas...
- Załatwia pan tu jakieś swoje sprawy.
- Ja? Wielokrotnie z mównicy sejmowej krytykowałem tego osobnika. Jak się okazuje, ograli mnie. Ale tak to bywa. Jestem dziś politykiem, więc muszę przyjmować i słowa uznania, i słowa krytyki.
- Ćpa pan?
- Używam tabaki.
- Nosi pan znaczek marihuany.
- Nie mam problemu z tym znaczkiem. Moja córka ma dziś 20 lat. Ja ze dwa razy w życiu paliłem marihuanę i nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia.
- To po co pan to nosi?
- Utożsamiam się z tymi 50 tys. ludzi, którzy zostali skazani za posiadanie bądź bycie pod wpływem marihuany.
- Czyli że ćpuny zostały skazane.
- Leszek Miller tak mówi.
- Mówi też o was z mównicy sejmowej: "Pani marszałek, ta naćpana hołota nie jest mi w stanie przeszkodzić".
- Ma prawo. Wiek starczy. Niech się rozliczy z pieniędzy z Kiejkut czy z pożyczki moskiewskiej.
- Nieładnie... Mówił pan o córce.
- Mam dwie córki.
- Mówił pan coś związanego z marihuaną...
- Moja córka dzisiaj studiuje...
- Popala sobie?
- Nie. Ale są różne sytuacje. Być może w akademiku czy na jakiejś imprezie okaże się, czy palą w sposób świadomy, czy będąc biernym uczestnikiem, będzie kontrola, wyrok...
- Ale rozmawia pan z nią i pyta pan tak: "Palisz, nie palisz? Próbowałaś?".
- Pytałem. Mówi, że nie.
- Czyli, widzi pan, młodzi ludzie mogą nie ćpać. To po co innym młodym ludziom pokazuje pan ten znaczek?
- Już mówiłem, ile było wyroków dla osób, które były pod wpływem bądź posiadały nieznaczne ilości marihuany.
- Nie chciałby pan dawać młodym ludziom innego przykładu? Nie ćpaj w ogóle!
- Mamy problem tego typu, że państwo nie otacza opieką i nie buduje kapitału społecznego...
- Mówimy o twardych zasadach - przestańcie ćpać, nie bierzcie tego do ręki.
- Ale ja nie jestem zwolennikiem marihuany.
- Nie? Teraz to jest śmieszne.
- Ale jeśli miałbym tutaj gandzię, tobyśmy sobie zapalili.
- Nie zapalilibyśmy, bo ja nie palę.
- Myślę, że niejednokrotnie palił pan w życiu.
- Nigdy. Zero tolerancji dla narkotyków - chciałby pan to mówić młodym ludziom?
- Nie bierzcie twardych narkotyków.
- Nie ma twardych i miękkich.
- Jeśli macie ochotę wypić lub zapalić - zapalcie sobie.
- Czyli namawia pan do narkotyków?
- Nie. Po prostu jeśli macie wybór między alkoholem a marihuaną, zapalcie sobie.
- Uważa pan, że marihuana jest mniej szkodliwa od alkoholu?
- Jest to sprawdzone badaniami.
- Stwierdzono także, że wielu tzw. twardych narkomanów zaczyna od marihuany.
- Albo zejdziemy do poziomu narkotyków, albo będziemy rozmawiać.
- Dobrze, co pan będzie robił w europarlamencie?
- Chciałbym przede wszystkim wzmocnić listę. Pozycja nr 10 jest niebiorąca...
- Słaba pozycja.
- Bardzo.
- Czyli Palikot nisko pana ceni?
- Los tak chciał. Nie dyskutuję z przewodniczącym.
- Jaki ma pan pomysł na kampanię, oprócz tego, żeby jeździć po zakładach karnych?
- Cały czas buduję swoją pozycję. A co będzie, okaże się 26 maja.
- Wchodzi pan do poszczególnych cel?
- Tak.
- I co? Namawia pan gwałciciela, żeby na pana głosował?
- Każdy osadzony, który nie jest pozbawiony praw obywatelskich, to taka sama osoba jak pan czy ja.
- Taka sama jak ja? Jak pan będzie miał najlepszy wynik w zakładach karnych, to będzie pan dumny? Tabloidy okrzykną pana królem kryminalistów i co wtedy?
- Powiem: los tak chciał.