"Super Express": - Trwa rocznica Bitwy Warszawskiej 1920 roku. Zbiega się z tragicznymi wydarzeniami na Ukrainie. Czy w procesie odbudowywania strefy wpływów Ukraina jest dziś dla Rosji taką bramą, jaką w czasie marszu Armii Czerwonej na Zachód była II RP?
Prof. Andrzej Nowak: - Tak, przychodzi mi na myśl takie porównanie. Przypomina mi się zapis bardzo ciekawej rozmowy z maja 1920 roku pomiędzy marszałkiem Piłsudskim a nuncjuszem apostolskim Achillesem Rattim, późniejszym papieżem Piusem XI. Wówczas Ratti namawiał Piłsudskiego, by ten nie angażował się nadto w sprawy ukraińskie, bo dla Polski nic dobrego z tego nie wyniknie. Piłsudski odpowiedział, że teraz Ukraina spełnią rolę, którą Polska odgrywała przez wieki - czyli rolę przedmurza cywilizacji zachodniej w starciu z antycywilizacją komunistyczno-bolszewicką. Już wtedy ta perspektywa, że Ukraina może zastąpić Polskę w roli przedmurza, była obecna i towarzyszyła całej ówczesnej idei politycznej Piłsudskiego.
- Zachodnia opinia publiczna nie znała wówczas prawdziwej twarzy bolszewickiej Rosji, przez co chyba nie do końca rozumiała znaczenie Bitwy Warszawskiej. Czy dziś Zachód nie jest w podobnym położeniu? Nadal nie dostrzega tego, co naprawdę kieruje Putinem?
- Latem 1920 roku Francuzi dość dobrze rozumieli sytuację i próbowali pomóc Polsce. Natomiast mająca wówczas największe znaczenie opinia brytyjska była nam radykalnie nieprzychylna. Wychodzono z założenia, że to bolszewicy mają rację, a Polska nie powinna w ogóle istnieć, bo przeszkadza wielkim mocarstwom. Dzisiaj podobne argumenty pojawiają się w stosunku do agresji na Ukrainę: no jak to, przecież Rosjanie mają rację. Na Krymie mieszkali Rosjanie, w Doniecku i Ługańsku też ludzie wyraźnie chcą do Rosji. Taką postawę oddaje jedno słowo: appeasement, czyli zaspokajanie agresora. Boimy się agresora i znajdujemy wszelkie argumenty, żeby uzasadnić jego racje.
- W 1920 roku nasza państwowość była bardzo młoda, jednak poradziliśmy sobie z olbrzymim zagrożeniem. Dziś od czołowych polityków słyszymy, że państwo polskie istnieje tylko teoretycznie. Co na przestrzeni lat zmieniło się w Polsce i Polakach?
- Mnóstwo rzeczy. Zmieniły się mentalność, podejście do patriotyzmu. Dramatycznie na niekorzyść zmieniły się elity polityczne. Poziom myślenia elit rządzących współczesną Polską odzwierciedla afera taśmowa. W słowach zarówno szefa MSW, jak i MSZ oddany został stopień lekceważenia państwa polskiego, pogardy dla niego. To w szokujący sposób odstaje od poziomu, jaki w latach 20. reprezentowali Paderewski, Dmowski, Piłsudski czy Witos. Niezależnie od tego, jak bardzo spierali się między sobą, dla każdej z tych indywidualności było jasne, że Polska jest najważniejsza. To nie była deklaracja, tylko przekonanie, z którego wynikały czyny, poświęcenie. Np. poświęcenie wojenne setek tysięcy Polaków.
Zobacz też: Opinie w Super Expressie. Wiktor Świetlik : Kaganek onanizmu
- Dziś liczymy chyba na pomoc sojuszników.
- Jesteśmy wychowywani w takim duchu, że historia się skończyła, nie ma żadnych niebezpieczeństw. Jeszcze 10 miesięcy temu był to ton dominujący w propagandzie rządu Donalda Tuska: że nigdy nie było tak bezpiecznie, że żadne zagrożenia dla Polski nie istnieją. Dzisiaj widzimy, że tak nie jest.
- Czego może nas nauczyć rok 1920?
- Myślę, że teraz będzie to bardzo dramatyczna lekcja dla Ukraińców, ale dla nas także nie do zapomnienia. Otóż możemy liczyć przede wszystkim, jeśli nie wyłącznie na siebie. Nie oglądajmy się na pomoc z zewnątrz, bo ta może nie nadejść. Musimy dbać o jak najlepsze stosunki z sąsiadami, o jak najlepsze miejsca w sojuszach międzynarodowych. Ale w sytuacji kryzysu, zagrożenia niepodległości u naszych silniejszych partnerów zawsze może zwyciężyć postawa umycia rąk wobec agresji. Dbajmy, żeby nasza obronność mogła zapewnić nam choćby elementarną siłę odstraszania.
- Czy w tym trudnym czasie potrzebujemy silnego przywódcy?
- Potrzebna jest odnowa elity politycznej. Tak, żeby ludzie, którzy naprawdę kochają Polskę, szanują jej tradycje i są gotowi dla niej pracować, zastąpili tę zblazowaną, pełną pogardy dla polskości i obowiązków publicznych sitwę, która obecnie rządzi Polską, której ohydny pysk zobaczyliśmy na taśmach.
- A kiedy się skończy wojna na Ukrainie?
- Zaryzykuję proroctwo, że imperium Putina potknie się i przewróci na Ukrainie. Ukraińcy pokazali, że są dzielnym narodem. Nawet jeśli Putin odgryzie kawałek Ukrainy, to się ostatecznie nim udławi.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail