Opinie.Tomasz Walczak: Plan Balcerowicza wiecznie żywy

2015-01-13 3:00

Ledwie dwa tygodnie temu świętowaliśmy 25. rocznicę wprowadzenia słynnego i brzemiennego w skutki planu Balcerowicza. Planu, który wedle dominującej wersji wydarzeń był jedyną skuteczną formą wyrwania Polski z komunizmu i rzucenia jej w objęcia kapitalizmu. I rzeczywiście wolny rynek przyjął nas z otwartymi rękoma i obopólna miłość nie stygnie do dziś. Do dziś też zmagamy się z ubocznymi skutkami tego procesu, które - jak widać to z perspektywy czasu - były w niego wpisane.

W ramach rynkowych reform masowo prywatyzowano wtedy nierentowne przedsiębiorstwa państwowe, a ich prywatyzacja oznaczała de facto likwidację. Wyprzedawano je bowiem za bezcen, a nowym właścicielom bardziej opłacało się nie stawiać na nogi takich firmy, ale zamykać je i sprzedać będący na ich wyposażeniu sprzęt, który często był więcej wart niż koszty transakcji. Wywołało to falę bezrobocia i zabiło w zasadzie polską gospodarkę, tysiące ludzi wpychając w biedę. Na miejsce firm z polskim rodowodem przyjeżdżali zagraniczni inwestorzy ze swoimi przedsiębiorstwami, nie dając szansy na rozwinięcie się rodzimej gospodarce. W zarodku zduszono wtedy rozwój gospodarczych marek made in Poland, a nasz kraj stał się Chinami Europy, dostarczając jedynie taniej siły roboczej. Zyski z działalności w naszym kraju trafiały do centrali zagranicznych firm, a budżet państwa nie zarabiał na podatkach tyle, ile mógł.

W świątecznym szale uniesień niewiele się na ten temat mówiło. Nie było uderzenia się w pierś, przyznania do błędów i ekonomicznej łatwizny. Skoro nikt nie wyciągnął wniosków, nie może dziwić, że widmo tamtych czasów i dziś krąży nad polską polityką. Rząd Ewy Kopacz znów chce popełnić ten sam błąd. Tym razem wobec kopalń węgla. Kilka dni temu narodził się plan, by kilka z nich zlikwidować, co podobno z miejsca ma naprawić sytuację w polskim górnictwie. Tyle że nie zamyka się kopalń, którym kończy się węgiel i nie ma dla nich żadnej przyszłości. Zamyka się takie, które przy odpowiednim zarządzaniu wkrótce mogłyby ponownie stanąć na nogi. Znów jednak brakuje rządzącym cierpliwości, znów króluje gnuśność i znów bezsensownie niszczy się polski przemysł. Co prawda w rządowych księgach buchalterskich znów wszystko się będzie zgadzać, ale o losie tych, którzy stracą pracę, znów nikt nie myśli. Ale kto by się nimi przejmował? W Polsce państwo martwi się bowiem tylko o tych, którzy radzą sobie i bez jego wsparcia.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail