Rotmistrz Witold Pilecki to jedna z najjaśniejszych postaci najnowszej historii Polski, a także jedna z najbardziej tragicznych. Działający w podziemiu Pilecki dobrowolnie trafił do Auschwitz w 1940 roku, by tam zawiązać obozową konspirację i informować świat, w jak nieludzkich warunkach przetrzymywani są więźniowie utworzonego przez niemieckich okupantów obozu koncentracyjnego. Jako pierwszy informował o dokonującej się tam zagładzie Żydów. W Auschwitz spędził 2,5 roku, z narażeniem życia chcąc doprowadzić do wyzwolenia obozu. Po brawurowej ucieczce kontynuował walkę. Brał udział w Powstaniu Warszawskim, a po wojnie walczył z drugim, komunistycznym okupantem, za co został skazany przez stalinowskie władze na karę śmierci.
Czyżby organizatorzy zapomnieli o bohaterskim człowieku, w którego życiorysie dramatycznie splatają się dwa największe totalitaryzmy XX w.? Na to wygląda. W sobotnim "Super Expressie" o braku zaproszenia dla dzieci rotmistrza Pileckiego pisał szef działu Opinie i nasz publicysta Tadeusz Płużański: "Nieobecność Putina można wytłumaczyć. Nieobecności dużo ważniejszych osób - już nie. I tak największym skandalem dla mnie jest to, że na obchodach zabrakło miejsca dla dzieci rotmistrza Pileckiego - ochotnika do Auschwitz, który chciał naprawdę wyzwolić obóz. Bo Sowieci, obojętne, czy bardziej Rosjanie, czy Ukraińcy, weszli do obozu praktycznie bez walki, po wcześniejszej ucieczce Niemców".
Płużański zwrócił też uwagę, że to niejedyna dyskryminacja Pileckiego: "o jedynym dobrowolnym więźniu (co jest ewenementem na skalę światową) jest w muzeum Auschwitz tylko parę słów. Po prostu do PRL-owskiej ekspozycji z Cyrankiewiczem w roli głównej dodano zdjęcie i biogram rotmistrza". We wtorkowym numerze "Super Expressu" na rugowanie Pileckiego z Auschwitz oburzał się prof. Wiesław Wysocki - autor pierwszej biografii rotmistrza. Kiedy sprawa zyskała rozgłos, o dzieciach naszego bohatera narodowego przypomniała sobie Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, próbując w ostatniej chwili je zaprosić.
Do winy za brak zaproszenia nie poczuwają się także władze muzeum w Auschwitz. Zdaniem jego dyrektora Piotra Cywińskiego "zapraszani byli przede wszystkim więźniowie oraz wiele osób, które się zgłaszały". A ponieważ Pileccy - ludzie już wiekowi - sami się nie zgłosili, to nie zostali zaproszeni. Taka jest logika dyrektora jednej z najważniejszych placówek w Polsce i na świecie.
Cywiński uzasadniał, że rodziny więźniów to setki tysięcy osób. - Trudno, żeby rozesłać setki tysięcy zaproszeń - podkreślał. Tylko czy Witold Pilecki ze względu na swoją bohaterską postawę w Auschwitz nie zasłużył sobie na szczególne względy organizatorów?
- Nie rozumiem tych tłumaczeń dyrektora Cywińskiego - mówi nam historyk prof. Jan Żaryn. - Dla wielu Polaków rotmistrz Pilecki i jego rodzina są reprezentantami bardzo ważnej części naszej historii, zarazem ogromnego bohaterstwa, jak i męczeństwa Polaków - podkreśla i dodaje: - Znam pana dyrektora i nie podejrzewam go o brak wrażliwości na te sprawy, ale powinien lepiej rozumieć szacunek, jakim wielu naszych rodaków otacza postać Pileckiego i jego najbliższych, dla których są oni symbolem niezłomności.
Po naszych publikacjach pojawiły się żądania odwołania Piotra Cywińskiego z funkcji dyrektora muzeum w Auschwitz.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail