Opinie. Tadeusz Płużański: Wysłannik pani premier

2015-01-29 3:00

We wtorkowe przedpołudnie, około godz. 10, kiedy na terenie byłego niemieckiego nazistowskiego obozu Auschwitz zbierali się pierwsi uczestnicy rocznicowych uroczystości, w słuchawce usłyszałem lekko zachrypnięty głos: - Tu mówi Sławomir Nitras, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów.

Trochę się zdziwiłem, ale słucham dalej. Doradca premier Kopacz poprosił mnie o udostępnienie telefonów do dzieci rotmistrza Witolda Pileckiego, by móc je na uroczystości... zaprosić. Podpytywał, czy przyjmą zaproszenie, w jakim są wieku, czy mieszkają w Warszawie. Na moją uwagę, że to chyba trochę późno, bo obchody już trwają, Nitras stwierdził, że nie widzi problemu: o 12.00 państwo Pileccy dołączą do rządowej delegacji w Warszawie i spokojnie zdążą na przemówienia po 15.00 w Auschwitz.

Po godzinie Sławomir Nitras zadzwonił ponownie, wyjaśniając, że robił, co mógł, ale potomkowie Pileckiego nie skorzystali z zaproszenia. Wygląda jednak na to, że wysłannik premier Kopacz zadzwonił tylko do syna rotmistrza - Andrzeja Pileckiego, bo córka Zofia Pilecka-Optułowicz w rozmowie z nami zaprzeczyła: "Żadnego zaproszenia nie dostałam".

Wypada zadać pytanie: czy zawsze lepiej zrobić coś późno niż wcale? Bo na co właściwie liczył przedstawiciel rządu, dzwoniąc w dniu uroczystości do dzieci rotmistrza? Że przyjmą jego telefon z entuzjazmem? Z pocałowaniem dłoni? W końcu, że wiekowe przecież osoby nagle, w godzinę, spakują się, popędzą gdzieś pod Kancelarię Premiera, by pojechać na uroczystości do miejsca oddalonego o ok. 300 km?

Uroczystości w Auschwitz musiały być przygotowywane od wielu miesięcy, szczególnie że to okrągła 70. rocznica. Od dawna również, jak zakładam, znana była lista gości. I nawet jeśli zaprosić dzieci rotmistrza nie zamierzali organizatorzy, muzeum w Auschwitz czy Światowy Kongres Żydów, mogły to zrobić władze państwowe, wysyłające na uroczystości swoje delegacje: kancelarie prezydenta czy premiera. Gdyby taki telefon od ministra Nitrasa Zofia i Andrzej Pileccy dostali, załóżmy, pół roku temu, to kto wie...

A tak po raz kolejny zmarnowaliśmy ogromną szansę na pokazanie, że Auschwitz, obok masowej zagłady Żydów, to również zagłada innych narodów, przede wszystkim Polaków. Że był ktoś taki jak rotmistrz Witold Pilecki, który dobrowolnie poszedł do KL Auschwitz, by walczyć o odbicie obozu z rąk Niemców. Szkoda, że o tym wszystkim świat znów nie usłyszał. A tłumaczenia dyrektora muzeum Auschwitz, że wszystkich zaprosić się nie dało... Już pojawiły się słuszne żądania jego odwołania.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail