"Super Express": - Rosja pręży muskuły, choć sytuacja wewnętrzna nie daje Rosjanom powodów do optymizmu. W jakim stanie jest dzisiaj rosyjska gospodarka?
Prof. Stanisław Gomułka: - Dzisiejsza rosyjska gospodarka została w dużym stopniu zbudowana na fundamentach, w których jest coś w rodzaju bomby zegarowej. Tą bombą jest ogromna zależność od cen surowców energetycznych, które akurat przez ostatnie kilkanaście lat były wysokie. Te wysokie ceny były również przyczyną mocnej pozycji rubla. Utrudniała ona produkcję i eksport towarów innych niż surowce energetyczne. Doszło więc do niezwykłego skrzywienia, do deformacji gospodarki na korzyść sektora energetycznego. Po kilkunastu latach bardzo wysokich cen energii zwykle w gospodarce światowej przychodzi kilkunastoletni okres niższych cen.
- I przyszedł on właśnie teraz?
- W czasie, gdy ceny energii były wysokie, pojawiły się jej nowe źródła - rosła więc podaż. Pojawiły się też nowe technologie, które tę energię oszczędzają. Efekty takich działań przychodzą po kilkunastu latach i trwają przez wiele kolejnych lat, prowadząc właśnie do drugiej fazy cyklu koniunkturalnego, zupełnie innego niż zwykłe cykle. W tej fazie ceny energii są dość niskie, kurczy się sektor energetyczny, rośnie konkurencyjność innych sektorów gospodarki. Ale zmiana struktury produktowej gospodarki przebiega wolno.
- Jakie mogą być tego skutki?
- W związku z tym zwykle przy przejściu z jednej fazy do drugiej mamy do czynienia z recesją, czasem bardzo głęboką. Podejrzewam, że tym razem może być podobnie, czeka nas kilkanaście lat wyraźnie niższych cen energii, kurczenia się zależności Rosji od sektora energetycznego, pojawienia się obszarów wzrostu w innych sektorach gospodarki, ale w międzyczasie - silnej recesji, spadku dochodu narodowego na znaczną skalę. Kumulatywnie może to być nawet kilkadziesiąt proc. PKB. Szacuję, że w przyszłym roku będzie to 5-10 proc., ale może i więcej.
- Spadek cen tak mocno uderzył w Rosję?
- Ważny jest nie tylko spadek cen. Ważne jest to, jak cena ma się do kosztów wydobycia. W Rosji te koszty są stosunkowo wysokie, dużo wyższe niż na Bliskim Wschodzie. Plasują się one na poziomie 30-40 dol. na każdą baryłkę. Jeżeli dotąd różnica pomiędzy sprzedażą a kosztem wydobycia wynosiła 60-70 dol., to spadek cen ropy o 40 dol. oznacza jej dramatyczne zmniejszenie. A właśnie od tej różnicy zależą dochody budżetu. W perspektywie 15-20 lat Rosję czeka wielka praca, wielka reorganizacja gospodarki z takiej nienormalnej, zbudowanej na wykorzystywaniu bogactw naturalnych, na bardziej zrównoważoną.
- Jaki wpływ na sytuację gospodarczą Rosji miały nałożone przez Zachód sankcje?
- Do sankcji nie przywiązywałbym specjalnie dużej wagi. Oceny dziennikarzy są przesadzone. Oczywiście jakiś tam wpływ wywierają, jednak gdyby ceny energii wciąż były wysokie, to Putin i Rosja w ogóle nie przejmowaliby się sankcjami. Wynika to z faktu, że dopływ środków do budżetu w dalszym ciągu byłby duży.
- Jak rosyjskie trudności wpływają na polską gospodarkę?
- Jeżeli jesteśmy kompletnie uzależnieni od dostaw z Rosji, to nasza pozycja negocjacyjna jest w dalszym ciągu słaba. Ale w przypadku ropy naftowej nie jesteśmy całkowicie uzależnieni od Rosji, możemy kupować ją na otwartym rynku. Więc tutaj wpływ będzie prawie natychmiastowy. Oznacza to dla nas bardzo dużą pomoc. Niższe ceny energii tak dla nas, jak i dla Europy oznaczają pobudzenie wzrostu gospodarczego.
Zobacz: Stanisław Gomułka: Potraktował Sejm niepoważnie
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail