Zdobycie przez Polaków mistrzostwa świata w siatkówce pierwszy raz od 40 lat to pełnia szczęścia. I powiem, że nie byłem tym zaskoczony, bardzo na to liczyłem. Bawi mnie tylko pytanie, czyja to wina, że osiągnęliśmy taki sukces. Było wiele momentów, w których się denerwowałem. Była kontuzja, która wydawała się poważniejsza... Wydaje mi się też, że Brazylijczycy byli już zmęczeni tą rolą faworyta. Nieustannie od 12 lat wciąż czuć obowiązek zdobywania tytułu. Taka rola lidera wypala. Obserwowałem ich i oni oczywiście chcieli wygrać, ale przyjęli chyba tę porażkę z pewną ulgą. Ta presja z nich zeszła.
Trochę to na nas działa, to podniesienie Polaków na duchu, że coś nam się jednak udaje, w czymś odnieśliśmy sukces
Moim zdaniem taki sukces wpływa na Polaków, nawet podświadomie i nawet na tych, którzy temu zaprzeczą. O ile oczywiście są kibicami. Pamiętamy z PRL te stwierdzenia o wzroście wydobycia węgla po jakimś wygranym meczu... W tym było sporo propagandy, ale mogło być także coś z prawdy. Trochę to na nas działa, to podniesienie Polaków na duchu, że coś nam się jednak udaje, w czymś odnieśliśmy sukces. To dodaje skrzydeł. Podobnie było w przypadku piłki ręcznej, gdy zaczęły się pierwsze sukcesy i podnoszenie z kolan, zaraz zmienił się zarząd związku i bardzo szybko było wicemistrzostwo świata.
Zobacz też: Opinie Super Expressu. Dr Rafał Chwedoruk: To nie jest autorski rząd Ewy Kopacz
Przykre jest tylko to, że nie możemy mieć takich nadziei w piłce nożnej. Tę stajenkę trzeba by wyczyścić do spodu. Nie ma wśród piłkarzy takich ambicji jak wśród siatkarzy, są łatwe i duże pieniądze za stosunkowo niewielki wysiłek. I trudno się spodziewać takich sukcesów i emocji. Stawiałbym raczej na ręczną.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail