Opinie. Prof. Krzysztof Rybiński: Za pomoc "frankowiczom" zapłacą wszyscy Polacy

2015-01-20 3:00

Rozmowa Mirosława Skowrona z prof. Krzysztofem Rybińskim o sytuacji polskich kredytobiorców po znaczącym wzroście kursu franka szwajcarskiego.

"Super Express": - Pół kraju dyskutuje o frankach szwajcarskich i szuka winnych. Ktoś jest tu czegokolwiek winien czy to po prostu norma na rynkach walutowych?

Prof. Krzysztof Rybiński: - Winna jest polska edukacja. W szkołach średnich nie ma edukacji finansowej. Gdyby była, to młodzi wiedzieliby, że na wczesnym etapie życia zawodowego nie należy tak się zadłużać - czy w złotym czy we frankach. Gdyby wiedzieli, co to jest ryzyko walutowe, co się dzieje z kredytem i walutą, to wielu nie podjęłoby tego zobowiązania. To porażka naszej edukacji, w tym sensie porażka państwa.

- Ci młodzi, wynajmując mieszkanie, płacili często więcej niż wynosiła rata kredytu. To prowadziło do decyzji, że lepiej płacić na swoje.

- To prawda, ale tu dochodzi wiele innych kosztów, jak meble, remonty, wielkość mieszkania, a także lokalizacja. Większość kupowała za duże mieszkania. Niemal wszyscy byli też przekonani, że mieszkanie jest dobrą lokatą inwestycyjną!

- Nie jest?

- Zdecydowana większość nie. Dobrą inwestycją było mieszkanie w centrum Warszawy, w Sopocie przy molo albo przy rynku w Krakowie. W innych przypadkach ze względów demograficznych ceny nieruchomości w Polsce będą raczej spadały niż rosły. Polaków będzie ubywać, a nie przybywać. Jak w Detroit. To powinna być też część wiedzy przy decyzji o kredycie, wyuczona w szkole. Czy przy kredycie w złotych, czy we frankach. Bez wiedzy kredyt oznacza niewolnictwo finansowe.

- Politycy rzucają już pomysłami, co zrobić z kredytami we frankach. Jak pan je ocenia?

- Wszystkie te pomysły dzielą się na dwa rodzaje. Pierwszy polega na obciążeniu kosztami wzrostu kredytu wszystkich klientów banków. Na tym polegało to przewalutowanie, które przeprowadzono na Węgrzech. Część kosztów spadła na banki, więc one odbiły sobie w kolejnych kwartałach i latach na kosztach i prowizjach płaconych przez klientów. Drugi polega na tym, że pomogą "frankowiczom" wszyscy podatnicy.

- Czyli dla ogółu społeczeństwa jedna propozycja gorsza od drugiej?

- Obydwie są złe. Dla tych, którzy czują się oszukani przez banki, najlepszą drogą powinno być dogadanie się i złożenie pozwu zbiorowego przeciwko bankowi. Są jednak także tacy kredytobiorcy, którzy spekulowali, dobrze wiedząc, czym jest ryzyko kursowe, na którym raz się przegrywa, a raz wygrywa. Tu nie ma żadnego powodu, by im pomagać.

- Czuję, że w roku wyborczym politycy będą chcieli pokazać, że chcą pomóc wszystkim.

- Pojawią się rodziny, które nie są w stanie spłacać kredytu i wiązać końca z końcem. Staną się ubogie. I takim najbiedniejszym państwo musi pomóc, ale po prostu w postaci pomocy społecznej. Tym, którzy mają wyższe raty, reszta podatników pomagać nie powinna. "Frankowicze" z rodzinami przekraczają jednak milion osób i pojawi się morze inicjatyw rządowych lub opozycyjnych, by zmienić to ustawowo. Miejmy jednak świadomość, że za robienie dobrze kredytobiorcom przez polityków zapłacą z własnej kieszeni wszyscy inni Polacy. Najpierw powinni jednak ponosić konsekwencje kredytobiorcy, banki, później powinny zająć się tym sądy.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail