"Super Express": - Po raz pierwszy mamy tak dużą różnicę między wynikiem sondażu exit poll a oficjalnym wynikiem ogłoszonym przez Państwową Komisję Wyborczą. Przekroczony został błąd statystyczny. Jak to rozumieć?
Henryk Domański: - Można to interpretować w kategoriach odchylenia od średniej. Dlaczego było tak duże? Trudno powiedzieć. Być może większa grupa wyborców partii, które uzyskały lepsze wyniki niż w sondażach, zagłosowała o jednej porze, na przykład przed zamknięciem lokali wyborczych. Exit poll tych ludzi nie objął. Innego wyjaśnienia nie potrafię wskazać, bo sondaż robiony był dobrze.
- Politycy opozycji mówią o możliwości sfałszowania wyborów...
- Nie, to są jakieś głupstwa. Nie widzę powodu, dlaczego ankieterzy exit poll mieliby zafałszowywać dane.
- Ale tu chodzi o możliwość sfałszowania oficjalnych danych ogłoszonych przez Państwową Komisję Wyborczą...
- Nie, to już w ogóle jakieś głupstwo. Przecież Państwowa Komisja Wyborcza doskonale wie, że łatwo sprawdzić, czy wybory były sfałszowane, czy nie. Wydaje mi się, że najwłaściwszą interpretacją jest ta, że wyborcy PO poszli do głosowania pod koniec dnia, i sondaże ich nie objęły. Stąd lepszy wynik Platformy i słabszy PiS.
- Ale oficjalne wyniki PO i SLD są w miarę zbieżne z exit poll. Największa różnica dotyczy PiS i Polskiego Stronnictwa Ludowego.
- Ma pan rację. Ale tym bardziej PSL nie ma środków, by sfałszować wybory. Już szybciej Platforma, ale w ogóle teza o fałszerstwie jest nieuprawniona.
- Skąd zatem różnica między badaniem a oficjalnym wynikiem?
- Przesunięcie wyniku na korzyść PSL i Platformy wynikać może z faktu, że wyborcy tych partii głosowali przed 21.00, a więc tuż przed zamknięciem lokali wyborczych. Badanie ich nie objęło. Nie ma innego wytłumaczenia.
- Socjolog Małgorzata Sikorska stawia w swoim blogu na stronie "Polityki" pytanie, czy badania exit poll psują demokrację. Zgadza się pan z taką opinią?
- Absolutnie się z tym nie zgadzam. Zupełnie nie rozumiem, jak by to miało psuć demokrację. Przecież podstawą systemu demokratycznego są także badania opinii. Nie tylko sondaże wyborcze, lecz także badania preferencji wyborczych. A różnice wyników badań i wyborów są powszechne. W roku 2010 byłem przewodniczącym komisji, która po wyborach miała ocenić, które ośrodki badania opinii przeprowadzają je najlepiej. Analiza pięciu najlepszych firm pokazuje, że im bliżej wyborów, tym ich dane były coraz bardziej zbieżne.
- A jak wytłumaczyć tak dużą liczbę nieważnych głosów w tegorocznych wyborach?
- Moim zdaniem wynika to z błędów kart do głosowania. Przecież w niektórych miejscowościach aż 40 procent wyborców nie potrafiło ich wypełnić, oddając nieważny głos. Także karty i pierwsza strona z listą Polskiego Stronnictwa Ludowego mogły mieć wpływ na lepszy niż sondażowy wynik wyborów do sejmików. Wybory samorządowe są najtrudniejsze do przeprowadzenia i jednocześnie najbardziej skomplikowane. Niestety, w tym roku mogliśmy się o tym przekonać.
- Czy Pana zdaniem bardziej możemy mówić o porażce ośrodków badania opinii, czy raczej kompromitacji Państwowej Komisji Wyborczej?
- Gdyby sondaży było więcej, mielibyśmy lepszą podstawę do oceny, czy rzeczywiście ośrodki badania opinii publicznej popełniły jakieś błędy. Jeden sondaż exit poll nie powinien rozstrzygać o kompetencjach tych ośrodków. Prędzej o porażce możemy mówić w przypadku Państwowej Komisji Wyborczej. Głównie chodzi o to, że liczenie głosów trwało bardzo długo.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail