"Super Express": - Politycy PO - Radosław Sikorski i Sławomir Neumann - wyglądają na bardzo obrażonych, że media dociekają, jakim cudem wykręcili tyle kilometrów prywatnym samochodem i uzyskali imponujące zwroty za te podróże. Mają prawo być oburzeni czy my, jako obywatele, mamy prawo ich o to pytać?
Prof. Antoni Kamiński: - Absolutnie mamy prawo zadawać w tej sprawie pytania. Tym bardziej że posłowie znieśli szczegółowe rozliczanie tych podróży, argumentując, że są poważnymi, dorosłymi i uczciwymi ludźmi i w tej sytuacji powinno się im na słowo wierzyć. I to nawet miałoby sens, gdyby rzeczywiście można było zawierzyć naszym parlamentarzystom.
- O to trudno?
- Wie pan, jest takie angielskie powiedzenie, że należy liczyć pensy, bo funty i tak o siebie zadbają. Dlatego nawet jeśli kwoty, którymi dysponują posłowie w skali budżetu, to grosze, trzeba zbadać każdą wydaną złotówkę, ponieważ jeśli przyjrzeć się przejechanym przez rekordzistów kilometrom, można dojść do wniosku, że posłowie nic innego nie robią, tylko jeżdżą samochodem.
- Jeszcze szeregowych posłów mogę zrozumieć, bo pracy aż tak dużo nie mają. Ale już dziwić może Radosław Sikorski, który jako szef MSZ miał czas, żeby tyle się najeździć prywatnych samochodem.
- Jest to faktycznie zastanawiające, bo można odnieść wrażenie, że przejechał mniej więcej tyle kilometrów, ile w tym samym czasie kierowca komunikacji miejskiej. Na pewno można mieć tu sporo wątpliwości.
- Pan marszałek tłumaczy się, że prokuratura nie znalazła w jego podróżach niczego podejrzanego...
- Pamiętam, że kiedy pracowałem jeszcze w latach 90. w MSZ, jeden z ministrów uparł się, że pojedzie na konferencję ekspercką do Włoch, na której nie miał czego szukać, a ponieważ nie mówił po angielsku, zażyczył sobie z ambasady tłumacza i do tego jeszcze samochód z naszej placówki. Kiedy wyraziłem swój sceptycyzm, usłyszałem, że nie warto się tym przejmować i wytykać niczego ministrowi, bo w końcu urzędy państwowe przestaną działać. Obawiam się, że podobna mentalność może panować wśród prokuratorów.
- Myśli pan, że jeżeli doniesienia medialne się potwierdzą podejrzanym politykom PO i PiS coś grozi?
- Niestety, obawiam się, że wszystkie te sprawy zostaną prędzej czy później ukręcone. A nie powinny. Ewentualne nadużycia powinny być naświetlone. A jaki widziałbym finał takiego skandalu? Cóż, kariera polityczna amerykańskiego kongresmena Dana Rostenkowskiego skończyła się, kiedy wyszło na jaw, że sprzedaje znaczki zakupione przez jego biuro za pieniądze publiczne. Taki powinien być standard.
Zobacz też: Prokuratura ODPUŚCIŁA Sikorskiemu sprawę prywatnych przejazdów?!
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail