"Super Express": - Ponad ćwierć miliona zł za "konsultacje językowe" wypłacane przez ministra Radka Sikorskiego byłemu ambasadorowi Wielkiej Brytanii to coś normalnego?
Paweł Zalewski: - To, że minister konsultuje wystąpienia, to rzecz naturalna. Pytanie, z kim i w której fazie je konsultuje. Zwłaszcza te ważniejsze wystąpienia. Mam na myśli choćby przemówienie z Berlina, które odbiło się szerokim echem w Europie. Moje zaniepokojenie budzi, że w przypadku tego wystąpienia minister Sikorski nie konsultował się z prezydentem RP. Prezydent nie znał treści przed wystąpieniem, ale znał ją obywatel brytyjski! Nie bardzo wiadomo, w jakim charakterze i zakresie. Tego zrozumieć nie mogę.
- Kwota 19 tys. zł za konsultacje językowe za każde z przemówień to kwota normalna, mocno przesadzona, czy może świadczy, że było to coś więcej niż konsultacje i minister Sikorski nie zadeklarował prawdy?
- I to jest kolejna sprawa, którą minister Sikorski powinien wyjaśnić. Sam korzystałem z konsultacji przy swoich wystąpieniach zagranicznych, ale nigdy nie miały takiej formuły i nie wchodziły w grę takie kwoty. Największym problemem jest jednak to, że były ambasador brytyjski mógł coś konsultować, a nie mógł tego robić prezydent RP. Nie znam argumentów marszałka Sikorskiego i czekam na jego wyjaśnienia.
- Nikt nie zna. Minister Sikorski nie lubi wyjaśniać.
- Jestem pewien, że te wyczerpujące wyjaśnienia poznamy. Opinii publicznej należy się to ze strony marszałka.
- Mieliśmy wielu szefów MSZ, ale przy żadnym nie wychodziły tego typu rzeczy, jak przy Radku Sikorskim. Co jest z tym Sikorskim?
- Podkreślmy, że minister Sikorski pełnił funkcję rekordowo długo, bo 7 lat. I dodajmy, że był bardzo dobrym ministrem, który kierował polską polityką europejską tak, jak trzeba. I to powinien być główny punkt odniesienia, o tym powinniśmy pamiętać...
- Spełniając podstawowe zadania mógł się nieco zaniedbać w wielu innych kwestiach?
- Tego nie wiem, nie chcę interpretować. Czekam na jego wyjaśnienia.
- Marszałek Sikorski składał już wyjaśnienia w sprawie pieniędzy pobranych na benzynę. Licznik samochodu wskazywał mniej niż przejechał, miał kłopoty ze wskazaniem miejsc, w których bywał. Pana te wyjaśnienia przekonały?
- Tym zajmują się odpowiednie służby i będę mógł to komentować dopiero po zakończeniu dochodzenia.
- Te ćwierć miliona zł z pieniędzy polskich podatników poszło do kieszeni kogoś, z kim minister podobno się przyjaźni. Pamiętamy, że minister Sikorski zatrudniał już w MSZ córkę swojego przyjaciela, ministra Rostowskiego. Też jako konsultantkę od "idiomatycznego angielskiego". Sprawia to kiepskie wrażenie...
- Czasami jest tak, że ludzie, którzy ze sobą współpracują, budują między sobą pewną więź emocjonalną. I absolutnie potępiłbym nepotyzm, ale bywa, że dana osoba ma niezbędne kwalifikacje i właśnie kwalifikacje powinny być przesądzające. W całej tej sprawie najważniejsze wydaje mi się jednak, że polski minister spraw zagranicznych konsultuje swoje wystąpienia z dyplomatami państw trzecich. Tego przyznam, nie potrafię zrozumieć.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail