Winston Churchill, przemawiając kiedyś w parlamencie, cytował z pamięci dziesiątki danych. Zaskoczyło to nie tylko jego przeciwników, lecz także sekretarza premiera. - Sir, jak pan mógł tak szybko zebrać i zapamiętać te wszystkie liczby, na to potrzeba co najmniej pół roku? - pytał sekretarz Churchilla. - Mój drogi, tyle czasu będą właśnie potrzebowali moi adwersarze, by udowodnić, że te dane są fałszywe - odrzekł premier. Dodał, że kiedy ujawnią jego kłamstwa po sześciu miesiącach, niewielu wyborców będzie pamiętało, o co w tej polemice chodziło.
Górnicy chorują na pylicę, dziennikarze na aleksytymię
Ta anegdota o cynicznym kłamcy Churchillu przypomniała mi się, kiedy premier Ewa Kopacz obwieszczała swój sukces, akceptując niekorzystny dla Polski pakiet klimatyczny UE. Z płomieniem w oczach zapewniała, że wróciła z tarczą. To prawda, wróciła z tarczą zbudowaną z kłamstw i niedopowiedzeń. Kilka dni wcześniej w Polsce groziła, że zawetuje szkodliwe dla naszego przemysłu ustalenia pakietu klimatycznego. Kiedy jednak znalazła się w Brukseli, nastąpiła cudowna przemiana jej poglądów na polskie interesy gospodarcze. Okazało się, że absurdalne ograniczenia emisji CO o 40 proc. nie zagrażają naszej gospodarce. Kopacz, podobnie jak Tusk, z sukcesem symuluje użyteczną schizofrenię polityczną. W Polsce dolegliwość ta traktowana jest, zwłaszcza przez media rządowe, jako normalna choroba zawodowa Platformy. Górnicy chorują na pylicę, dziennikarze na aleksytymię, prezydenta Komorowskiego dręczy płaskostopie, toteż użyteczny schizol polityczny powinien być traktowany jako normalna choroba zawodowa partii i rządu. Okazało się nagle, że unijne ograniczenia dla naszej energetyki opartej na węglu nie są groźne.
Zobacz też: Opinie. Rafał Ziemkiewicz: Stąd zachowanie po Smoleńsku?
Będziemy zatem jeszcze biedniejsi
Co prawda prorządowi eksperci przewidują, że w wyniku ich zastosowania ceny prądu w Polsce wzrosną o 80 proc. Ale niezależni eksperci wieszczą, że rachunki za elektryczność w najbliższych latach wzrosną u nas dwu-, a nawet trzykrotnie. Rachityczny i mało konkurencyjny polski przemysł może nie przeżyć tej ekologicznej operacji. Będziemy zatem jeszcze biedniejsi, ale za to w poczuciu, że zdychamy w postępowym kraju. Rosnące bezrobocie spowoduje, że staniemy się atrakcyjnym eksporterem gastarbeiterów do Niemiec, W. Brytanii i Francji. Nikt już wtedy nie będzie pamiętał o tarczy kłamstw Ewy Kopacz. Lemingi pozakładają sobie wiatraki na czapeczki, a rządzący dynama napędzane krętactwami. Dzięki temu wypełnimy zobowiązania, by 27 proc. energii pochodziło ze źródeł odtwarzalnych. W tym systemie nawet wypróżniający się na partię i rząd staną się sojusznikami władzy - produkować będą cenny biogaz. Ewa Kopacz wie, co robi w systemie promującym i nagradzającym łgarzy. Po jej obrzydliwych kłamstwach smoleńskich nagrodzona została funkcją marszałka Sejmu. Wbrew jej zapewnieniom przy sekcjach zwłok ofiar katastrofy nie było polskich patomorfologów. Kłamała, zapewniając, że ziemia została przekopana na metr głębokości w miejscu katastrofy. Łgarstwa i użyteczna schizofrenia Tuska, Kopacz czy Sikorskiego od lat gwarantują w Polsce sukces wyborczy. Łżę, więc jestem i rządzę, to doktryna obowiązująca w życiu publicznym.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail