"Super Express": - Elżbieta Bieńkowska w wywiadzie dla "Vivy!" przyznała, że kiedy "było z nią źle", podbudowała ją numerolożka. Podobno "nic o niej nie wiedząc" powiedziała jej wiele rzeczy, które się zgadzały. Nawet daty! Niesamowite?
Konrad Piasecki: - Naprawdę chciałbym wierzyć, że numerolodzy i wróże nie pełnią w jakikolwiek sposób ról doradców polskich wicepremierów, ministrów bądź komisarzy Unii Europejskiej. Gdyby było tak, że nasz los znajduje się tak naprawdę w rękach numerologów, byłbym poważnie zaniepokojony.
- Może powinniśmy być? Może minister i eurokomisarz Bieńkowska jeszcze w Polsce kierowała się przepowiedniami kobiet w chustkach, używających... Nie jestem wicepremierem z Platformy, więc nawet nie wiem, jakich rekwizytów używają numerolożki...
- Mam nadzieję, że była to jednak taka nieudolna próba mrugnięcia okiem do opinii publicznej i świata...
- Te słowa o numerolożce mogły być ze strony eurokomisarz Bieńkowskiej świadome i przemyślane?!
- Może trudno uwierzyć, że przemyślane, ale mam nadzieję, że chciała sięgnąć po coś w rodzaju wypowiedzi żartem i nie był to wywiad, który de facto pokazuje, jaka pani Bieńkowska jest naprawdę. Gdyby pani komisarz miała w swojej pracy opierać się na jakichś dziwnych przepowiedniach, byłby to powód do zmartwień.
- Myśli pan, że będzie jakiś dalszy ciąg? Pamiętam przesłuchania kandydatów do Komisji z wielu lat. I europosłowie zawsze naciskali, że powinni to być ludzie racjonalni, twardo stąpający po ziemi...
- Na miejscu eurokomisarz naprawdę uważałbym na to, co mówi...
- Wywiad pani Bieńkowskiej ma tytuł "Mówię, co myślę"...
- Na jej miejscu byłbym ostrożniejszy. Publiczne opowiadanie takich rzeczy jest czymś, co może na nią ściągnąć kłopoty. Można to bowiem odebrać nazbyt poważnie i nawet w przypadku komisarza UE posłużyć do ataku.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail