Opinie. Janusz Szewczak: Frank szwajcarski może być nawet po 6 złotych

2015-01-17 3:00

Rozmowa z głównym ekonomistą SKOK Januszem Szewczakiem o kursie franka szwajcarskiego i scenariuszach na przyszłość.

"Super Express": - W czwartek w efekcie paniki spowodowanej decyzją Szwajcarskiego Banku Narodowego (SNB) kurs franka był rekordowo wysoki. Pożar będzie się rozszerzał czy wygaśnie wraz z końcem histerii?

Janusz Szewczak: - Nieprawdą jest to, co opowiadają różni dyżurni eksperci bankowi, jakoby nie dało się tego przewidzieć. Było oczywiste, że prędzej czy później Szwajcarzy mogą zerwać kotwicę wartości franka do euro. I właśnie to się stało. Czy pożar będzie się rozszerzał? Niestety, wygląda na to, że jest to możliwe. 22 stycznia Europejski Bank Centralny najprawdopodobniej podejmie decyzję o tzw. luzowaniu polityki pieniężnej, czyli po prostu dodruku euro, co niewątpliwie osłabi unijną walutę. Wtedy wszyscy będą szukać bezpiecznego schronienia. Z kolei 25 stycznia odbędą się wybory w Grecji, które może wygrać partia lewicowa - przeciwna niemieckim pomysłom na uzdrowienie kraju. Jest więc kilka czynników, które mogą powodować dalsze wzmocnienie franka.

- Próba przeczekania trudności się nie uda?

- To, że trzeba teraz usiąść, zjeść tabliczkę szwajcarskiej czekolady, zrezygnować z kina i kawy, poczekać i będzie po problemie, to bajki. To nie jest żadna chwilowa awaria, tylko konsekwentne działanie. Szwajcarzy doszli do wniosku, że po 22 stycznia na rynek wkroczy wielki gracz drukujący euro i uznali, że nie będą się z nim ścigać.

- Kto zawinił?

- Pełną odpowiedzialność za to, co stało się w Polsce z kredytami frankowymi, ponoszą instytucje kontroli i nadzoru, które w odpowiednim momencie nie ostrzegły konsumentów i nie zablokowały tych kredytów. Zapewnienia Komisji Nadzoru Finansowego, że sytuacja się unormuje, są śmiechu warte.

- "Titanic" już tonie, ale kapitan jeszcze nie powiedział tego pasażerom?

- Tak, i oczywiście orkiestra gra dalej. Mówi się, że nawet 100 tys. osób będzie miało problem tzw. LTV, czyli różnicą między wartością udzielonego kredytu a wartością mieszkania. Bank może zabrać mieszkanie dłużnikom, a zadłużenie będą musieli spłacać dalej. To pułapka, niewolnictwo na 20-30 lat i to bez pewności, czy frank za chwilę nie będzie kosztował 6 czy 7 zł.

- Mieszkania teraz są warte mniej niż wartość kredytu. Bank może zażądać dodatkowego zabezpieczenia?

- Absolutnie tak. Taki zapis znajduje się w większości umów kredytowych. I właściwie nie ma dobrego rozwiązania. Spójrzmy na Węgrów - mają oni mądrego premiera, rząd dokonał tam przewalutowania kredytów hipotecznych. Wtedy u nas wyśmiewano to posunięcie, a okazuje się, że Orban uchronił kilka milionów Węgrów. Kilka miesięcy temu senatorzy PiS zorganizowali w Senacie debatę o kredytach hipotecznych we frankach. Ostrzegali, że sytuacja jest poważna. Odpowiedział im przewodniczący KNF Andrzej Jakubiak, który stwierdził, że to sianie paniki, bo zagrożenia nie ma.

- Orbana wyśmiewali głównie sympatycy PO. A bastion tej partii - miasteczko Wilanów - kredytem stoi. Czy ten kryzys uderzy w PO? Będzie Budapeszt w Warszawie?

- Powinno uderzyć. Przecież wśród tzw. lemingów jest wielu myślących ludzi, którzy mogą czuć się oszukani. Myślę, że powinni pokazać PO czerwoną kartkę, bo ewidentnie widać, że PO dba przede wszystkim o interesy wielkich banków. Kredyty we franku były toksycznymi produktami. Gdyby dziś nastąpiło przewalutowanie, to nieprawdą jest, że banki straciłyby jakieś mityczne 40 mld zł. One po prostu zarobiłyby nieco mniej.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail