"Super Express": - Górnicy ostro protestują przeciwko likwidacji kolejnych kopalń. O co naprawdę chodzi w tym sporze?
Andrzej Sadowski: - Tak na dobrą sprawę to nie jest chyba spór wyłącznie o kopalnie. W Polsce coraz więcej przedsięwzięć robi się nieopłacalnych z przyczyn systemowych. Ten sam węgiel po stronie czeskiej opłaca się wydobywać, a w Polsce nie. Przy tych samych warunkach geologicznych musi być różnica w systemie, która sprawia, że u naszych sąsiadów wydobywanie węgla jest opłacalne.
- A kto w polskim sporze o górnictwo ma rację?
- Dziś pod Kancelarię Premiera nie przyjeżdżają hutnicy. Nie przyjeżdżają dlatego, że wiele lat temu rząd wreszcie sprzedał huty i znaleźli się prywatni właściciele. Rząd za wszelką cenę próbuje za to być właścicielem kopalń i pełnić rolę pracodawcy. Stąd wynikają spory, w których górnicy kierują się wprost do premiera jako pracodawcy. Nie jestem w stanie określić, kto ma rację. Z tego względu, że wiele lat temu rząd mylił się w sprawie zamykania kopalń. Mimo że byli wówczas prywatni nabywcy chętni do ich nabycia, to rząd nie zdecydował się na sprzedaż. Choć przez długi czas kopalnie nie działały, to nawet po latach znaleźli się chętni do ich zakupu. Oznacza to, że prywatny właściciel, cokolwiek by mówić, jest znacznie lepszym właścicielem nawet dla przemysłu takiego jak kopalnie niż rząd.
- Media upraszczają przekaz, mówiąc, że z jednej strony mamy socjalistów ze związków zawodowych, z drugiej rząd, który chce kopalnie reformować. Tymczasem również ze związków zawodowych wychodzą postulaty oddania akcji kopalń w ręce samych górników tak, by sami mogli nimi gospodarować.
- Byłaby to prywatyzacja w oparciu o akcjonariat pracowniczy. Nie widzę powodu, by jeśli górnicy uważają, że poradzą sobie z prowadzeniem kopalni, nie mieli otrzymać w niej udziału. Jeżeli polski rząd jest w stanie sprzedać za symboliczną złotówkę kopalnię firmie, która ją zrestrukturyzuje, tak samo może sprzedać ją za symboliczną złotówkę załogom.
- Z tego co wiadomo, w przeznaczonych do likwidacji kopalniach nadal jest węgiel. Co sprawia, że są one nierentowne?
- To nie jest tylko problem kopalń, ale tych przemysłów, które wykorzystują pracę fizyczną ludzi. To wysokie opodatkowanie pracy, składkami i podatkami. Rząd zdaje sobie z tego sprawę, gdyż w ubiegłym roku przyjął projekt ustawy, która miała radykalnie obniżyć opodatkowanie pracy, ale tylko dla marynarzy, z uzasadnieniem, że marynarze pracują na rynku międzynarodowym i nie mogą przegrywać konkurencji z powodu wysokiego opodatkowania pracy. Podobna sytuacja jest z górnictwem. Które sprzedaje na cały świat. W Polsce są o wiele gorsze rozwiązania podatkowe niż w innych krajach. Stąd nic dziwnego, że gdy zderza się nasz węgiel z węglem z innych krajów, przegrywa właśnie o wysokość opodatkowania. Węgla nie tyle nie opłaca się wydobywać, co nie opłaca się wydobywać w tym systemie.
- Co w takim razie należy zmienić?
- Przez wiele lat rządy przerzucały do budżetów kopalń dużą część rozwiązań socjalnych. Tych ponad trzydzieści różnego rodzaju dodatków do wynagrodzenia górniczego nie wzięło się z powietrza, lecz z decyzji politycznych kolejnych rządów. Stąd zaproponowaliśmy, by rząd wykupił od kopalń te zobowiązania socjalne na pięć lat do przodu i pokrył zobowiązania udziałami w kopalniach. Górnicy zamiast pieniędzy otrzymaliby udziały w kopalniach. W ten sposób rząd przekazałby kopalnie załogom, a górnictwo pozbyłoby się świadczeń, które stanowią ważny element kształtowania cen przy wydobyciu.
- Przeciwnicy górników mówią, że są oni najbardziej uprzywilejowaną grupą zawodową w Polsce...
- Nie jest tak. Najbardziej uprzywilejowaną grupą zawodową w Polsce są nie górnicy, ale politycy.
- Z kolei związkowcy argumentują, że walczą o kopalnie, bo chodzi o strategiczny sektor dla Polski.
- To są już argumenty czysto polityczne. Do tej pory polski rząd ma problem z zakreśleniem strategii związanej z bezpieczeństwem energetycznym. Stąd wszyscy mogą operować hasłami abstrakcyjnymi, nieopartymi na konkretach.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail