Opinie. Andrzej Rozpłochowski: To Bank Światowy chce zlikwidować kopalnie

2015-01-22 3:00

Rozmowa z Andrzejem Rozpłochowskim, współtwórcą śląskiej "Solidarności".

"Super Express": - Sobotnie porozumienie Ewy Kopacz z górnikami, zdaniem niektórych, daje rządowi dwa-trzy lata spokoju w górnictwie. Rzeczywiście będzie miał spokój?

Andrzej Rozpłochowski: - To porozumienie absolutnie nie rozwiązuje przyczyn problemów z górnictwem państwowym w Polsce. Fakt, że próbowano z górników zrobić winnych sytuacji w kopalniach, to zwykła demagogia. Prawdziwą przyczyną planów rządowych jest żądanie Banku Światowego, by w sposób drastyczny zmniejszać wydobycie węgla w Polsce. To zaczęło się jeszcze u schyłku PRL i trwało w czasach rządów kolejnych ekip. Jak spojrzymy na ostatnie 25 lat, to w polskim górnictwie pod dyktando BŚ zlikwidowano mnóstwo kopalń.

- Dlaczego Bankowi Światowemu miało tak zależeć na tym, żeby ograniczać w Polsce wydobycie węgla?

- Pod płaszczykiem modernizacji górnictwa chciano tak ograniczyć wydobycie, by z Polski - olbrzymiego eksportera węgla na światowe rynki - uczynić importera, który sprowadzałby surowiec z innych krajów. To brudne zagrania międzynarodowego kapitału, ale jak się okazuje skuteczne. Tu upatrywałbym jednej z przyczyn takiego, a nie innego stanu rzeczy. Innym źródłem problemu jest sposób zarządzania górnictwem.

- Chodzi panu o upolitycznione nominacje, w których nie liczą się zdolności menedżerskie, ale układ personalny?

- Też, ale chciałbym przede wszystkim usłyszeć, jakie są koszty utrzymania całej administracji Kompanii Węglowej, która z tych nominacji pochodzi. O tym jednak nikt z polityków nie chce mówić, ponieważ naruszyłoby to zbyt wiele interesów. Aby z tym walczyć, trzeba by w końcu polskie kopalnie sprywatyzować. Tylko to może doprowadzić do likwidacji tych biurokratycznych czap, którymi nakryto polskie górnictwo. Zresztą państwo polskie szkodzi mu także w inny sposób.

- Jaki?

- Prowadząc politykę drenowania górnictwa przez nadmierne obciążenia finansowe.

- Łatwiej całą odpowiedzialność zrzucić na górników i ich rzekome uprzywilejowanie.

- Tak, ale to sprawia, że niedługo górnicy znów wyjdą na ulice protestować, widząc, że rząd nie robi nic, żeby sytuację w ich branży poprawić. Jeżeli za sobotnim porozumieniem nie pójdą realne zmiany, które będą miały na celu naprawę górnictwa, ludzie już nie odpuszczą, nie dadzą się oszukać. Tu na Śląsku coraz trudniej o perspektywy dla młodych. Coraz więcej opuszcza ten region, wiedząc np., że dziewczyna może znaleźć niezłą pracę tylko w nocnym klubie. Coraz ciężej utrzymać rodzinę, coraz ciężej o dobrą opiekę zdrowotną. Życie tu staje się niemożliwe. Jest oczekiwanie, że rząd zadba o nas, a nie będzie robił wszystko, żeby pogłębić problemy.

- Z sytuacją na Śląsku solidaryzuje się wielu Polaków. Wbrew oczekiwaniom rządu 2/3 z nich poparło protesty górnicze.

- Ludzie w Polsce po prostu nie dają się już oszukiwać.

- Może też trochę zazdroszczą górnikom, że potrafią walczyć o swoje?

- Być może, to w końcu jedyna grupa społeczna, która jest w stanie się zorganizować. Ludzie, którzy nie są w związkach, a to zdecydowana większość Polaków, są sami w starciu z pracodawcami. W naszym kraju brakuje standardu, że pojedynczy obywatel może dochodzić prawa do godnego życia. Ma bowiem do czynienia z politykami, którzy niezbyt ochoczo reprezentują interesy zwykłych ludzi. Stoją po stronie wielkiego biznesu, który dzięki temu może traktować pracowników tak, jak mu wygodniej.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail