"Super Express": - Czym dla ojca jest świętość?
Ojciec Jan Góra: - To wielkość na miarę Boga. To dorastanie do jego miary.
- Widział to ojciec u Jana Pawła II?
- Naturalnie, że tak! Wszyscy wiedzieliśmy, że jest osobą nadzwyczajną, że promieniuje. Baliśmy się to jednak nazwać świętością. On jednak oswajał nas z tym słowem i zbliżająca się kanonizacja jest ostatecznym oswojeniem.
- Dla nas święty to postać z modlitw i obrazów - postać bardzo daleka. W przypadku Jana Pawła II mieliśmy szansę, by z nim obcować. Przed nami stawał człowiek z krwi kości.
- Tak, ale jego człowieczeństwa i świętości nie da się od siebie oddzielić. To absolutna jedność. Mówi się, że w świecie istnieje sacrum i profanum. Owszem, ale nie w jego przypadku.
- Ojciec zapamiętał szczególnie któreś ze spotkań z Ojcem Świętym?
- Każde z kilkudziesięciu, które dane mi było przeżyć. Każde było wyjątkowe.
- Pierwsze budziło szczególne emocje?
- Pamiętam, jak krzyczałem wtedy na cały głos: "Ojcze Święty, do nas!", a mój kolega krzyczał: "Góra przyszła do Mahometa!". Jan Paweł II odpowiedział na to: "Niech Góra poczeka, Mahomet już idzie". Na spotkania z Janem Pawłem II szedłem z początku cały w skowronkach, żeby potem poczuć, że te spotkania to wielkie zobowiązanie.
- O czym rozmawialiście?
- O wielu sprawach, w tym niepoważnych. Nierzadko starałem się rozweselić Ojca Świętego i opowiadałem mu różne dowcipy. To był bardzo wesoły człowiek. To nie były tylko rozmowy, ale też wspólne modlitwy, posiłki. Wie pan, ja na to wszystko nie zasługiwałem.
- Zobowiązanie, które pan odczuwa, to poczucie, że jest "przekaźnikiem" myśli i dzieła Ojca Świętego? Że musi się tym dzielić z innymi?
- Naturalnie. Traktuję to jako zobowiązanie, żeby głosić jego świętość. Tyle od Jana Pawła II dostałem, że nie mogę siedzieć teraz cicho.
- Wiele osób podkreśla, że Jan Paweł II był osobą, która co prawda była ojcem Kościoła, ale w relacjach czysto ludzkich potrafił niezwykle skracać dystans.
- Potrafił patrzeć ludziom w oczy, sprawiając, że świat przestawał istnieć. Kiedy tak człowiek siedział z nim i rozmawiał, miał poczucie, że można się przed nim otworzyć. To był wspaniały człowiek. Niemniej teraz, kiedy już zostanie kanonizowany, musimy się zastanowić, jak Jan Paweł II będzie żył w przestrzeni świętych obcowania. Musimy go przemienić na kulturę.
- Mam trochę wrażenie, że Jan Paweł II od swojej śmierci został strasznie strywializowany i dziś kojarzy się on głównie z kremówkami i dewocjonaliami.
- U kogo się strywializował, u tego się strywializował. My działamy dalej. Przecież Lednica, która jest wielkim dziełem Jana Pawła II, ciągle się rozwija. Nie możemy mówić, że wtedy klęczeliśmy, a teraz opowiadamy, że wiązaliśmy buty.
- Ojciec, jak rozumiem, głęboko wierzy, że docenimy świętość Jana Pawła II.
- Naturalnie. To będzie wielkie światło i początek wielkiej inspiracji.
- Jak ojciec to sobie wyobraża?
- Myślę, że Jana Pawła II trzeba przełożyć na kulturę, bo uczył, że wiara nieprzełożona na kulturę umiera. Musimy to zrobić, by przekazać go przyszłym pokoleniom.
- W jaki sposób?
- Trzeba zająć się tematami, którymi on się zajmował. Takimi jak szacunek dla człowieka, dla ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci, szacunek dla pracy, myślenie w wierze. To wszystko stałe motywy w myśli Jana Pawła II, które powinny być obecne w naszym życiu. Chodzi też o to, by znaleźć godną formę wyrazu tego wszystkiego. To ogromne zobowiązanie i praca na pokolenia, ponieważ Jan Paweł II był prawdziwym gigantem i nie da się tego wszystkiego wcielić w życie z dnia na dzień. Tym bardziej że to nigdy nie będzie skończony proces - pielęgnowanie w sobie człowieczeństwa to stały, niekończący się proces.
Ojciec Jan Góra
Dominikanin, organizator Spotkań Młodzieży