"Super Express": - 1,34 mld euro - tyle według gazety "Sueddeutsche Zeitung" zyskał budżet państwa niemieckiego na kredytach i pożyczkach w ramach programu pomocowego dla Grecji. Co to oznacza?
Michał Syska: - Ta sytuacja wskazuje na kryzys, w jakim znalazła się cała strefa euro. Że mamy w niej kraje o różnym poziomie rozwoju gospodarczego. Nadwyżki handlowe Niemiec to są deficyty krajów Południa. Paradoks polegał na tym, że Grecja zadłużała się właśnie w bankach krajów Północy. Ten przykład to kolejny dowód na to, że strefa euro wymaga głębokiej reformy. Niemcy powinny jednak więcej pieniędzy przeznaczać na inwestycje, trzeba odwrócić ten negatywny trend, że mamy kraje z wielkimi nadwyżkami i kraje z ogromnym deficytem.
- Jednak oprócz budżetu - tu mamy twarde dane, na kredytach i pożyczkach dla Grecji bez wątpienia zyskały też prywatne przedsiębiorstwa niemieckie. Pytanie, na ile realna jest zmiana nastawienia Berlina?
- Głosy, które docierają do nas zza kulis europejskich gabinetów, świadczą o tym, że Niemcy niechętnie będą rewidować swoją politykę względem strefy euro. Jednak ważnym czynnikiem jest to, że reformy euro chce z kolei prezydent Francji Emmanuel Macron. Jednocześnie jest on naturalnym sojusznikiem Berlina, jeśli chodzi o obronę idei integracji europejskiej, obronę Unii Europejskiej. Pytanie, czy Niemcy w zamian za współpracę w tej kwestii zgodzą się na ustępstwa w sprawie reformy strefy euro.
- W Polsce co rusz pojawiają się głosy mówiące o konieczności szybkiego wejścia do strefy euro. Czy jednak przykład Grecji nie powinien studzić tych optymistycznych nastrojów?
- Ja zgadzam się z tymi ekonomistami, którzy dostrzegają pewną złożoność sytuacji, jeśli chodzi o wejście do strefy euro. Jeśli chodzi o kwestie ekonomiczne, przyjęcie wspólnej waluty jest mocno wątpliwe, a przykład Grecji pokazuje, że w razie kryzysu nie moglibyśmy prowadzić suwerennej polityki monetarnej, która mogłaby łagodzić skutki kryzysu. Z drugiej strony jednak strefa euro nie jest wyłącznie bytem ekonomicznym, ale też politycznym. Decyzyjny punkt ciężkości w Unii Europejskiej będzie ciążył w kierunku eurozony. I tu bycie poza strefą euro może skutkować wypadnięciem poza główny nurt. To dylemat, jednak moim zdaniem Polska w tej chwili powinna przede wszystkim włączyć się w nurt domagający się reformy strefy euro, aby była oparta na inwestycjach, a nie na polityce cięć i ograniczania deficytów, co dziś promuje Republika Federalna Niemiec.