„Super Express”: – Od pewnego czasu trwa debata dotycząca podwyżek cen energii. Polacy obawiają się rachunków za prąd, i tego, że nie będzie ich stać na to, aby je opłacić. Rozumie pani tę obawę?
Anna Moskwa: – Kilka dni temu dostałam rachunek za prąd.
– I jak?
– Rachunek za prąd nie jest aż tak wysoki, jak niektórzy straszyli, że będzie. Zwłaszcza że dzięki działaniom rządu wszyscy Polacy korzystają z rządowej tarczy antyinflacyjnej i obniżki cen energii. Od razu powiem, że nie dostałam jeszcze rachunku za gaz, więc ciężko mi określić, ile zapłacę za gaz. Wracając jednak do rachunku za energię – pierwszy raz do rachunku została dołączona informacja dodatkowa.
– Co ma pani na myśli, mówiąc o „informacji dodatkowej”?
– Poza wykazem dotyczącym tego, ile powinnam zapłacić za energię w danym okresie, jest także kartka, na której mamy rysunek przedstawiający i uzupełniający informacje dotyczące tego, co składa się na cenę prądu.
Pies dba o kondycję minister klimatu. Rico daje jej wycisk [GALERIA]
– Zatem: co składa się na cenę prądu? Mając na uwadze grafikę, o której pani mówi.
– Jeśli mówimy o infografice, to jest ona podzielona w taki sposób, że mamy rozpisane istotne informacje w kontekście energii. W głównej części grafiki jest informacja o opłacie emisyjnej, która wynosi ok. 60 proc. ceny prądu.
– Zostańmy na moment przy temacie opłaty emisyjnej. Czym właściwie jest opłata emisyjna i dlaczego wynosi aż 60 proc. ceny energii?
– Procent wynika z wysokiej kwoty opłaty emisyjnej. Polska jest gospodarką emisyjną. W kontekście energii opieramy się w 70 proc. na węglu. W UE i w wielu krajach poza Unią mamy do czynienia z założeniem, że państwo, które zanieczyszcza, płaci.
– Czyli?
– Jeśli Polska jest emisyjna i ma wysokie emisje CO2, ponosi za to opłatę. Są państwa, które przeszły transformację i mają tę opłatę mniejszą. Polska jest na etapie transformacji i jest zmuszona płacić więcej. W momencie, gdy opłata emisyjna była przez UE ustalana, wynosiła 5 euro za tonę. Wówczas rzeczona opłata nie była mocno odczuwalna. Owa opłata ma mobilizować państwa emisyjne do transformacji, ale także częściowo do nas wraca w postaci środków na transformację energetyczną. Założenie wydaje się dobre, natomiast realizacja jest daleka od ideału, opłata emisyjna jest nieprzewidywalna i za wysoka. Wysokość opłaty emisyjnej nie jest ustalana przez Polskę i państwa członkowskie Unii Europejskiej.
– A przez kogo?
– Dziś opłata emisyjna jest kształtowana przez rynek. Część uprawnień do emisji dostaje się za darmo – system jest zbudowany w taki sposób, że część to bezpłatne uprawnienia przyznawane bezpośrednio firmom z poziomu UE – ich liczba jest zdecydowanie niewystarczająca na potrzeby naszych firm, a podział jest niesprawiedliwy. Kolejna część to uprawnienia na aukcje krajowe, które musimy sprzedawać na rynku, a środki ze sprzedaży przeznaczamy na transformację i działania prośrodowiskowe i klimatyczne. Suma tych dwóch części nie pokrywa wszystkich emisji naszych firm. Dlatego muszą one kupować dużą liczbę uprawnień na wolnym rynku. Oznacza to, że nasza gospodarka ma deficyt uprawnień, który rocznie wynosi ok. 55 mln uprawnień. Giełdowa cena jest obowiązująca. Dla przykładu cena uprawnień na giełdzie pod koniec zeszłego roku wynosiła prawie 80 euro.
– Czyli z początkowego 5 euro skoczyła do 80 euro?
– Tak. Przez tę sytuację doskonale widać, że rynek jest kompletnie nieprzewidywalny. Premier przy okazji omawianego przez nas tematu podawał przykład, który najlepiej zobrazuje sytuację związaną z ceną uprawnień. Przedsiębiorca ma podatek 8 proc., a następnego dnia się budzi i na giełdzie te same uprawnienia to 200 proc. Póki opłata była niska, to nikomu nie przeszkadzało. Natomiast na rynek weszły podmioty finansowe, które zaczęły na giełdzie grać uprawnieniami do emisji w celu osiągania zysków – ich celem nie jest transformacja energetyczna.
– Da się z nimi negocjować?
– To giełda, więc nie wiemy nawet, jakie to podmioty. Nie zostały też ustalone instrumenty kontroli. Natomiast drastyczny wzrost ceny w krótkim okresie może sprawić, że dojdzie do kontroli, i pewnie dostrzegły to podmioty, o których mówię, więc obniżyły cenę, aby nie uruchamiać mechanizmów kontroli. Oczywiście to nasze domniemania. System jest niekontrolowany co do wysokości kwoty.
Minister Anna Moskwa pokazała męża. Ale przystojniak! Łączy ich wspólna pasja [GALERIA]
– Czy rząd nie obawia się, że część przedsiębiorców i branż, przeniesie się na inny rynek, bo dojdzie do wniosku, że jest za drogo?
– Większość państw europejskich ma swoje systemy do uprawnień emisji. Wielka Brytania po wyjściu z UE postawiła na swój system. Prawo unijne nie pozwala na stworzenie własnego systemu krajowego.
– Tyle że Polska na razie zostaje w Unii i przedsiębiorcy jakoś sobie muszą radzić z cenami. Przyszłościowo obniżka cen energii na kilka miesięcy nie jest raczej rozwiązaniem długofalowym…
– Tak. Natomiast to pokazuje, że Wielka Brytania opracowała pewien model, który wydaje się lepszą opcją. Wracając do polskich firm – nie możemy sobie pozwolić na to, aby rodzime przedsiębiorstwa traciły wskutek handlu uprawnieniami do emisji. Należy wycofać podmioty finansowe i wdrożyć mechanizm kontroli, który będzie monitorował sytuację, aby w konkretnym momencie zareagować.
– Jak inne państwa radzą sobie w kontekście emisji?
– Nasza sytuacja jest specyficzna, ponieważ, tak jak wcześniej wspomniałam, mamy wiele sektorów emisyjnych. Na pewno nie ma państwa, które tak bardzo nie lubiłoby systemu ETS jak my. Jeżeli mówimy o pakiecie reformy systemu klimatycznego, czyli Fit for 55, część państw, która otrzyma dodatkowe fundusze na modernizację, jest w stanie zgodzić się na to, aby system dalej funkcjonował. Polska, bez względu na to, ile środków na transformacje dostanie, nie chce być częścią tego niesprawiedliwego systemu, bo przy aktualnym systemie uprawnień do emisji będziemy w transformacji o krok w tyle w stosunku do innych. Zawsze to podkreślam, że transformacja energetyczna musi być sprawiedliwa i uwzględniać zarówno sprawy klimatu, jak i ludzi.
Rozmawiała Sandra Skibniewska
PODPIS
Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska