Wiktor Świetlik: Oddziały szturmowe

2011-06-24 4:00

Niemcy mieli kiedyś czas burzy i naporu, a my mamy dziś nasz polski czas burzy i odporu. Odpór trzeba dać PiS-owskiej zawierusze, jest to podstawowe zadanie każdego lojalnego człowieka polityki, mediów, a także sztuki. Konieczność dawania odporu jest niepodważalna, bo określił ją Stefan Bratkowski, największy autorytet moralny od czasów Katona, choć bardziej elokwentny i zasłużony od tego drugiego.

Szczęśliwie w tak trudnej chwili jest wielu, którzy dorośli do wyzwania i stanęli na wysokości zadania. Zgodnie z zaleceniem wybitnego humanisty Adama Michnika ograniczyli swój krytycyzm wobec rządu, aby opozycja nie zagroziła władzy, a ostrze krytyki skierowali przeciwko pasożytom społecznym, reakcyjnym upiorom, faszystowskim chuliganom i elementowi antyrządowemu.

Na pierwszy plan wysuwa się dziś zdecydowanie warszawski skład sędziowski, który lidera opozycji na krótko przed wyborami wysyła na badania psychiatryczne. Docenić trzeba, że sędziowie pod wpływem dziejowej chwili zachowali się zgodnie ze starą zasadą prawa rzymskiego, że gdy dobro wyższe wchodzi w kolizję z dobrem niższym, to należy poświęcić to drugie. Dobrze więc, że sąd poświęcił swoją niezawisłość, apolityczność, bezstronność i wziął udział w powstrzymywaniu i obnażaniu prawdziwej twarzy wroga. A sam pomysł badań psychiatrycznych jest i humanitarny, i skuteczny. Jeśli przeciwnika zamknąć albo mu łeb odstrzelić, to staje się bohaterem. Będzie szkodził zza krat albo straszył zza grobu. Lepiej zrobić z niego wariata. Sowieci potrzebowali 20 lat, by do tego dojść, naszemu rządowi wystarczyły cztery.

Szacunek - choć póki co ostrożny - oddać należy Joannie Kluzik-Rostkowskiej i Bartoszowi Arłukowiczowi. Musi jednak z ich ust trochę bluzgu pod adresem dawnych kolegów popłynąć rynsztokiem, by oboje dowiedli, że wyzwolili się spod zgubnych dogmatów przeszłości i odkupili swe winy wobec rządu i partii.

Na największy szacunek zasługują jednak przewodnicy najbardziej oświeconych i wysublimowanych sfer społecznych, tacy jak Kuba Wojewódzki czy Janusz Palikot, który by zwiększyć swą skuteczność, odszedł nawet na pozór z partii, a nawet na kilka miesięcy zrezygnował z apanaży sejmowych. Trzeba docenić odwagę, z jaką niszczą zabobon i zaścianek, a także zwalczają zaplecze społeczne wroga - Kościół katolicki. Gdyby Julius Streicher, stracony w Norymberdze wydawca pisma "Der Sturmer", wstąpił z piekieł, miałby zapewne dla obu słowa uznania. A szczególne dla Wojewódzkiego za jego walkę z ciemnogrodem, czyli okazywany od czasu do czasu rasizm.

Efekty wytężonego wysiłku już widać. Sondaże nie kłamią. Zjednoczony naród nie daje się mamić namowami do marnotrawnej refleksyjności, która prowadzi do bezproduktywnego łączenia działań rządu z partią rządzącą. Ręka w rękę, noga w nogę, gazrurka w gazrurkę. Teraz czas na masówki z potępieniem wichrzycieli. Pierwszą dobrą okazją będzie koncert z okazji tego, że przez pół roku będziemy najważniejsi w Europie. Niech nikt nie waży się przeszkadzać. Bo poobcinamy ręce.