- Czego mieszkańcy dużych polskich miast powinni domagać się od nowego rządu?
- Nowy rząd powinien dać tym miastom możliwość ustanawiania podatków. Nie tylko drobnych, takich jak te za psy, ale też tych związanych z obrotem handlowym. Udział miast w budżecie państwa powinien być określony w procencie od wszystkich wpływów.
- Dlaczego nie powinien zależeć od podatku dochodowego?
- Jest on dziś najczęściej krytykowany i najchętniej obniżany przez Sejm. A wydatki samorządów rosną. Także wskutek decyzji rządu i parlamentu. Powinny one mieć zakaz uchwalania wydatków na koszt samorządów. Dziś podnosi się wynagrodzenia nauczycieli - co słuszne - ale nie przekazuje się samorzadom odpowiednich kwot z budżetu państwa. Rząd powinien też doprowadzić do zmiany zasad podatku od nieruchomości.
- Jak?
- Tak, aby były opodatkowane według realnej wartości, a nie ceny metra kwadratowego. Dziś za luksusowy apartament płaci się często tyle samo, co za mieszkanie bez centralnego lub nawet WC. Problemy, które dotyczą porządku architektonicznego, drogownictwa, planowania przestrzennego, powinny być zarządzane na poziomie metropolii.
- Dla aglomeracji ma znaczenie posiadanie w rządzie "swojego" ministra?
- Dla Łodzi ma to ogromne znaczenie, ale i dla każdej innej metropolii. Szybki tramwaj w Poznaniu nie powstałby, gdyby nie uparła się premier Hanna Suchocka. Bo to jest tak, że na 99,9 proc. budżetu centralnego minister pochodzący z miasta X nie ma żadnego wpływu. Ale w tym ułamku procenta wiele jeszcze dla swojego miasta można zrobić.
- Osobiste kontakty można wyzyskać dla interesu aglomeracji?
- Najbardziej przyjazny dla prezydenta Łodzi był rząd Jarosława Kaczyńskiego, bo o naszej przyjaźni wiadomo było od dawna. Wśród rządzących Polską miałem wielu przyjaciół z dawnych lat. Dzięki temu udało mi się pozyskać z budżetu państwa pieniądze na łódzkie lotnisko. Musiałem jednak tego pilnować do końca, bo mimo zgody premiera Kaczyńskiego i wicepremiera Gosiewskiego, minister Polaczek i tak próbował te pieniądze przerzucić na Katowice. Inny przykład: chociaż szosa S8 w dokumentach rządowych była wyznaczona przez Łódź - zarówno przez rządy Suchockiej, Millera, Belki, Marcinkiewicza i Kaczyńskiego - to i tak Główna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad za każdym razem w Brukseli rejestrowała jej przebieg przez Piotrków Trybunalski. Dlatego pilnowanie takich inwestycji jest ważne.
- Poznań dzięki "swoim" kontaktom zyskał szybki tramwaj, Łódź - trasę S8. Zna pan inne przypadki lobbowania za swoimi aglomeracjami?
- Ależ oczywiście. Kraków rozbudował lotnisko w Balicach do poziomu międzynarodowego i rozpoczął przebudowę zakopianki dzięki Syryjczykowi. Łódź pierwsze pieniądze z budżetu centralnego na lotnisko otrzymała dopiero za rządów łodzianina Marka Belki.
- Ministrowie pilnują więc interesów własnej ziemi?
- Na ogół tak, choć zdarzają się i tacy, którzy mają to w nosie. Ze zdziwieniem odkryłem, że w tym i poprzednim rządzie niektórzy wiceministrowie są łodzianami. Terytorialna więź może mieć w praktyce znaczenie. Jest tylko taki problem, że nawet zaangażowani emocjonalnie w interesy swojej ziemi ministrowie czy premierzy dają się czasami wyprowadzić na manowce.
- Przykład?
- Już u schyłku rządu Jerzego Buzka pojawiło się przekonanie, że w Polsce winno powstać lotnisko transkontynentalne, gdzieś między Łodzią a Warszawą, ale do dziś nie podjęto w tej sprawie decyzji. To smutne, że podejmowały ten projekt kolejne rządy i żaden nie zaczął tej inwestycji realizować. Nie wymagało to analizy ekonomicznej, tylko konkretnej decyzji politycznej.
- Kto kogo wyprowadził w pole?
- Skoro studium wykonalności lotniska nie może powstać przed upływem kadencji kolejnego ministra lub rządu, to znaczy, że w blokowanie tej inwestycji zaangażowane są potężne siły. Krążyły plotki, że nie jest tym zainteresowane silne lobby wojskowe związane z Modlinem. Po latach okazało się, że to lobby zaakceptowało pomysł lotniska dla tanich linii lotniczych. Dla mnie jest oczywiste, że lotnisko transkontynentalne pod Sochaczewem lub Babskiem byłoby niewygodne dla interesu niemieckiego, bo położone zbyt blisko Berlina. Lufthansa, partner strategiczny LOT-u - najlepszy, jakiego można było wybrać - jest równocześnie patriotyczną linią i naturalnie ciąży do lotnisk niemieckich, nie polskich. O swoje trzeba walczyć nawet z przyjaciółmi.
- Czy nowy parlament powinien wrócić do ustawy metropolitarnej?
- Niewątpliwie tak, bo wielkie ośrodki miejskie są magnesem dla sąsiednich gmin, powodem do ich rozbudowy, ułatwiają im życie, ale przede wszystkim są zdolne do inwestycji, na które mniejszych jednostek nie stać. Prawo pozwala dzisiaj na wydatki tylko w granicach administracyjnych gmin. W rezultacie, jak w aglomeracji łódzkiej, tramwaj regionalny zamiast łączyć Pabianice - Łódź - Zgierz, kończy się na granicach Łodzi. Inwestycja okazała się za droga dla sąsiednich gmin.
Jerzy Kropiwnicki,
były prezydent Łodzi, wielokrotny ministr
Artykuł pochodzi z nowego tygodnika opinii: "to ROBIĆ!"Tygodnik to ROBIĆ! ukazuje się w każdy wtorek jako bezpłatny dodatek do Super Expressu. |