Przemysław Wipler: Od pijaków wyzywali mnie pijani posłowie

2015-01-28 3:00

Z Przemysławem Wiplerem rozmawiał naczelny Super Expressu - Sławomir Jastrzębowski.

"Super Express": - Jest pan człowiekiem, który jedną wypowiedzią wykończył rzecznik rządu. Jak się pan z tym czuje?

Przemysław Wipler: - To nie ja, ale chciwość ludzka. Czasami ludzie, szczególnie z tego rządu, zapominają, że nie można w zbyt wielu miejscach się żywić. Rzecznik rządu nie powinien być jak handlarz bronią, który zarówno plemieniu Tutsi, jak i Hutu dostarcza uzbrojenie, bo jemu jest wszystko jedno.

- Czego Iwona Sulik pana nauczyła? Na przykład, jakby się pan z nią przygotowywał do wywiadu z tak agresywnym dziennikarzem jak ja?

-"Zastanówmy się, o co łysy będzie pytał" (śmiech). Chodziło o to, jak siedzieć. Że trzeba mieć kontakt wzrokowy z rozmówcą.

- Modulacja głosu?

- Nie z tą panią.

- A wystąpienia w Sejmie?

- Też nie z tą panią. Muszę jednak powiedzieć, że jako poseł zacząłem ćwiczyć z logopedą.

- Z czym miał pan problem?

- Powiedziano mi, że nie mam problemu z wymową, ale z artykulacją. Po prostu mówiłem za szybko.

- Wychodzi pan na mównicę i już nie ma pan kłopotu z tym, co ma mówić.

- Nigdy nie miałem kłopotów. Ale jako poseł niezależny mam 6 minut na wystąpienie i minutę na zadanie pytania. Sztuka polega na tym, że trzeba tak skonstruować wypowiedź, żeby trafić w punkt. Idę np. zadać pytanie pani premier w konkretnej sprawie, ale mogę przy okazji wypunktować ją za to, że nie jest żadną żelazną damą.

- Wchodzi pan na mównicę i mówi pan, że premier jest lawirantką...

- I mam rację.

- Obraża ją pan?

- Nie. Słownik języka polskiego mówi, że nie jest to słowo ani obraźliwe, ani agresywne, ani chamskie.

- A uczyli pana na szkoleniach jak reagować, kiedy sala sejmowa krzyczy do pana: "Pijak! Pijak!"?

- Gdy pijacy tak krzyczą, to nie jest to bolesne.

- 460 pijaków?

- Część z nich była wtedy ewidentnie pijana.

- Jeszcze raz - posłowie byli pijani?

- Głosowano wtedy ustawę o górnictwie. Wcale się nie dziwię. Nad taką ustawą trudno na trzeźwo głosować.

- Mówi pan poważnie?

- Tak. Przecież pan wie, jak jest. Zresztą krzyczeli na mnie ludzie z partii, która wydała kilkadziesiąt tysięcy złotych z kieszeni podatników na ekskluzywne alkohole i cygara.

- A człowiek, który pił to wino, powiedział panu, że nie jest pan jak Margaret Thatcher.

- Nie jestem, choć jest ona dla mnie punktem odniesienia. Zresztą po obejrzeniu "Żelaznej damy" przekonałem się, że trzeba pracować z doradcami.

- Po tym filmie postanowił pan zatrudnić Sulik?

- Nie postanowiłem jej zatrudnić. Ona została zaproszona jako podwykonawca przez osobę, z którą współpracowałem.

- Refleksu też pana uczyli? Kiedy marszałek Sikorski pana strofował i powoływał się na swoją znajomość z Margaret Thatcher, powiedział pan, że ona nie wyłudziłaby publicznych pieniędzy.

- To coś, z czym walczyła moja mama.

- Czyli, że pan jest pyskaty?

- Tak, zwłaszcza w sytuacji, kiedy lekcji manier próbował mi udzielać akurat ten marszałek Sejmu. Odebrałem to jako bezczelność. Nie dał mi zresztą powiedzieć na mównicy tego, co chciałem.

-A co pan chciał wtedy powiedzieć?

- Żeby Polacy nie dali się oszukiwać. Po cichu w nocy dyskutowano o tym, że rząd chce likwidować cztery kopalnie. Chciałem też powiedzieć, że osoba, która jest teraz premierem, jest odpowiedzialna za to, co od siedmiu lat dzieje się w Polsce. Od siedmiu lat rządzą nami ci sami ludzie i co chwila próbują wmówić, że zaczęli rządzić pół roku temu.

- Powiem panu więcej - oni nie tylko rządzą, ale mają przewagę w sondażach. Jak to się dzieje, skoro, pana zdaniem, są tacy źli?

- To kwestia tego, jak gigantyczne środki mają rządzący, żeby utrzymać się przy władzy. Chodzi także o to, że media w dużej mierze są finansowane przez spółki Skarbu Państwa, a więc przez rząd.

- Ja nie jestem.

- I dlatego uważam, że jesteście jednym z najuczciwszych mediów.

Zobacz: Seksowna Ogórek ma nowego szefa

- Dlaczego powstała partia KORWiN? Dlatego, że okazało się, iż Korwin-Mikke ma nieślubne dzieci? A może z innego powodu?

- Janusz Korwin-Mikke to osoba, której życie prywatne nie jest tajemnicą.

- Chociaż niechętnie o nim mówi.

- Dlatego, że nie buduje swojej pozycji politycznej na swoim życiu osobistym. Za to go cenię. Swoją pozycję buduje na tym, że konsekwentnie pokazuje, co jest problemem Polski i jakie jest rozwiązanie tego problemu.

- Wróćmy do dzieci. Czy dlatego, że ma dwójkę nieślubnych dzieci, kadry KNP się zbuntowały?

- W największym skrócie, mieliśmy zły statut. Rządziło nie kilka tysięcy członków, ale 15 członków założycieli.

- Ta nazwa nowej partii, czyli KORWiN, kto to wymyślił? Pewnie pan. Niech się pan przyzna.

- Tak, to ja. We współpracy z jednym z moich przyjaciół uznaliśmy, że to bardzo dobry skrót. Korwin to dobra marka.

- I Korwin może mieć nieślubne dzieci. Pan mógłby mieć?

- Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie takiej sytuacji.

- Jakby zareagowała pańska żona?

- Nie chcę nawet o tym myśleć. Niemniej będę się trzymał tego, co mówił Janusz Korwin-Mikke - nie ma co na ten temat spekulować.

- Ale Korwin zostanie z tą żoną, z którą do niedawna był?

- Nie jesteśmy z Korwinem ze względu na to, jak prowadzi swoje życie prywatne, ale dlatego, że zgadzamy się z nim w jego diagnozie, iż w Polsce powinno być mniej biurokracji, mniej polityków, mniej podatków.

- Ma pan kredyt we frankach?

- Nie, mam w złotówkach.

- Był pan blisko władzy, wiedział pan, żeby nie ryzykować...

- Ale miałem kredyt we frankach. Kiedy go brałem, frank był po 2,9, a kiedy spłaciłem go cztery lata później - kosztował już 2 zł.

- Przemysław Wipler - człowiek, który zarobił na kredycie we frankach.

- I to dużo. Mój tata nie mógł pojąć, jak to jest możliwe. Potem moi koledzy się dziwili, że biorę kredyt w złotówkach, ale były już rządy Donalda Tuska, a ja niczego dobrego się po nim nie spodziewałem.

- No dobrze, a jaki ma pan pomysł na franka?

- Stoję na stanowisku, że trzeba uczciwie przestrzegać prawa, bo banki poważnie łamią prawa konsumentów, stosując niedozwolone klauzule.

- Czyli mówi pan: "Idźcie do ądów"?

- Tak.

- A nie lepiej zrobić jak na Węgrzech?

- Tam przesadzili. Jeśli rząd poszedł- by w ślady Węgrów, w najlepszym razie skończyłoby się arbitrażami i wielomiliardowymi przegranymi przez państwo.

- Podoba się panu Magdalena Ogórek?

- Bardzo piękna kobieta. To osoba, która, wbrew temu, co niektórzy mówią, ma również ciekawe pomysły. Zwłaszcza te, które Janusz Korwin-Mikke ma od 30 lat. My co prawda uważamy, że CIT powinien wynosić 0 proc., ale jeżeli pani Ogórek chce go obniżyć do 15 proc., to jest to krok w dobrym kierunku. Dobrze, że pani Ogórek proponuje też utworzenie obrony terytorialnej. To bardzo dobry pomysł. Zrobię numer SLD, zgłoszę taki projekt i poproszę lewicę o jego poparcie w Sejmie.

- To pan mówi, że SLD jest jak Korwin?

- Nie, ale w SLD uznali, że trochę zdrowego rozsądku jest potrzebne. To dobry symptom. Przecież Leszek Miller był liderem partii lewicowej, który potrafił wprowadzić podatek liniowy dla przedsiębiorców, obniżył CIT. Co więcej, obniżył akcyzę na alkohol, po czym wpływy do budżetu z tytułu akcyzy wzrosły.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Nasi Partnerzy polecają