Dwa lata temu, Joanna Scheuring-Wielgus odkryła, że jest alergiczką. Sęk w tym, że wcześniej przygarnęła dwie suczki: Mambę i Czarną. Jak podał „Fakt”, nie miała jednak skrupułów, żeby pozbyć się czworonogów. Pod koniec 2016 r. oddała je do schroniska w azylu.
- Miała dom z ogrodem, ale nie było jej stać na spłatę kredytu, więc przeprowadziła się do mieszkania. Chyba po prostu nie chciało jej się nimi zajmować - mówi informator gazety. - Musieliśmy oddać psy, bo mam alergię - twierdzi posłanka. A to wcale nie koniec afery!
Jak się okazuje, Scheuring-Wielgus w grudniu 2018 r., przed tym samym schroniskiem, do którego oddała własne psy, zachęcała, aby nie kupować i nie odpalać w sylwestra fajerwerków, żeby nie straszyć zwierząt. Dziennikarzom tłumaczyła, że zna problem, bo swego czasu „miała dwa psy”.
- Przecież nie zostawiłam ich w lesie - broni się posłanka i kandydatka w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Co za wstyd! Dobrze, że chociaż pieski znalazły nowy dom i porządnych właścicieli...