"Super Express": - Dlaczego między władzami Litwy a mniejszością polską musi dochodzić do takich konfliktów, jak ten wokół zmian w systemie edukacji? Polacy nie pierwszy raz czują się poszkodowani...
Juozas Imbrasas: - Obserwuję nie tylko tę najnowszą odsłonę sporu z Polakami i muszę przyznać, że wina leży tu, niestety, po obu stronach. Przez minione kilkanaście lat z obu stron nie było wystarczającej chęci do dialogu i negocjacji. Władzom litewskim brakuje zrozumienia sytuacji tej mniejszości. Rząd niewątpliwie wprowadzając pewne rozwiązania, także w tej ustawie, nie zrobił wszystkiego tak jak należało. Ale bądźmy też szczerzy, że poseł Tomaszewski i Akcja Wyborcza Polaków na Litwie też była zbyt nieustępliwa. Może nie w przypadku reformy edukacji, ale kilku innych spraw. Obie strony przesadzają.
- W końcu to Polacy są mniejszością. Nieustępliwość to obrona.
- Nie oceniam zresztą akurat tego sporu jako aż tak istotny. Patrząc na to wszystko zapominamy, że w rządzie zasiadają politycy i oni patrzą na swoje notowania. Na to, jak pewne decyzje odbiorą litewscy wyborcy. Stąd nieraz zdarzy im się może zbyt zdecydowane działanie. Gdybym miał jednak powiedzieć, czy poseł Tomaszewski działa tu w wielu przypadkach bardziej jako polityk czy reprezentant mniejszości... Bo ja wiem? On też w końcu walczy o głosy.
- Także głosy Polaków, którzy mają konkretne zarzuty wobec litewskiego prawa. Uznają je za krzywdzące.
- I przypuszczam, że litewski rząd do pewnych zmian w prawie, które załagodzą ten konflikt, będzie gotów. Jestem przykładem tego, że można się dogadać. Mieszkam pod Wilnem i mam bardzo dobre relacje z moimi polskimi sąsiadami. Kiedy byłem merem Wilna, przez wiele lat współpracowałem z reprezentantami polskiej mniejszości w koalicji. I były to koalicje dość zgodne.
- No to jest pan jednym z niewielu litewskich polityków, który mogą z Polakami współpracować...
- Bez przesady. Problemy zaczynają się tam, gdzie zaczyna się ogólnokrajowa polityka. Ludzie, politycy na szczeblu samorządów, dogadują się bez większych problemów. Rozwiązują konkretne problemy.
- Dlaczego w Sejmie nie można więc rozwiązać choćby spraw majątkowych, polskiej pisowni nazwisk?
- Wiem, że ustawa od lat jest już gotowa...
- I mimo to nie wchodzi w życie.
- I cóż ja mogę na to odpowiedzieć... Nie mam nic przeciwko polskiej pisowni, dwujęzycznym tablicom, zwrotowi majątku. Problem widzę w tym, że Litwa jest krajem, który demokrację wprowadza dopiero od kilkunastu lat. Po 50 latach sowieckiej okupacji pewne standardy dopiero muszą się utrzeć. Także ten dotyczący mniejszości. Nie tylko polskiej. Trzeba trochę czasu.
Juozas Imbrasas
Litewski europoseł, były mer Wilna