Odróżniajmy też konflikt polityczny i wskazanie odpowiedzialności politycznej za katastrofę smoleńską od jawnego odbierania prawa do obecności w życiu publicznym jednej ze stron. Przecież na naszych oczach usuwa się z mediów dziennikarzy wyłącznie za poglądy, za "PiS-owską narrację". Dołączają się do tego głosy poważnych intelektualistów, którzy przypisują Kaczyńskiemu słowa, które nie padły. Po czym nie dementuje się tego, tylko mówi o "odczytaniu intencji".
Przeczytaj koniecznie: Jarosław Kaczyński i członkowie PiS o strzelaninie w Łodzi: Stracili życie za prezesa
Po tym, co się stało, powinniśmy mieć poważne obawy o stan demokracji w Polsce. Mamy paranoiczne sytuacje, w których jak za stanu wojennego ludzie mówią ściszonym głosem, bojąc się swoich poglądów. I ten szalony człowiek w Łodzi przesiąkł tą atmosferą.
Oczywiście, te emocje narosły po obu stronach. Ale ktoś je świadomie nakręcał jako pierwszy. Źródłem jest sposób na rządzenie Donalda Tuska po przegranej walce o prezydenturę, niemający nic wspólnego z wcześniejszym konfliktem politycznym.
Przedstawiciele PO w rozmowach prywatnych przyznawali, że metodą walki o władzę ma być bezpardonowa walka z Lechem Kaczyńskim. Ośmieszenie, wykluczenie z polityki. Porównajmy, jak reagowały te same media na wpadki małżeństwa Kaczyńskich, a jak reagują dziś na niezbyt eleganckie zachowania pary prezydenckiej na audiencji u papieża?
Patrz też: Tusk o strzelaninie w biurze PiS: To zamach polityczny - w Polsce nie może być to rzecz normalna
Obserwując wcześniejszą kampanię nienawiści wobec Lecha Kaczyńskiego obawiałem się o jego życie. Dziś obawiam się o życie jego brata.
Zdzisław Krasnodębski
Socjolog i filozof społeczny, profesor UKSW i Uniwersytetu w Bremie