Bo samochód wojewody nie tylko zajął miejsce przeznaczone dla inwalidów, pan Kozłowski dopuścił, by w jego imieniu uczynił to jego szofer. I nie zwrócił mu uwagi. Władza psuje więc nie tylko dygnitarzy, ale i tych, którzy ich obsługują. Podobnie było z kierowcą Bronisława Komorowskiego mknącym 140 km/godz. Trasą Łazienkowską w Warszawie. W imieniu interesu spieszącego się marszałka. A pamiętacie minister Julię Piterę zajeżdżającą z fasonem służbową limuzyną na imieniny partyjnego kolegi Andrzeja Halickiego? Tak było.
I aby nie być posądzonym o jednostronność, bo dotychczas wymieniałem tylko wpadki polityków Platformy Obywatelskiej, dopowiem, że i poprzednia władza nie była wolna od zepsucia. Polityk PiS-u Przemysław Gosiewski czy Anna Fotyga bez skrupułów wykorzystywali swoją obstawę i kierowców do robienia zakupów i noszenia nart.
Czepiamy się, powiecie. Są poważniejsze wady władzy psujące Polskę. Macie Państwo rację. Są. Ale piszemy też o tych mniejszych. Po prostu, mówimy jak jest.