"Super Express": - Julia Tymoszenko wezwała swych zwolenników do masowych protestów w przypadku sfałszowania II tury wyborów prezydenckich. To prawdopodobny scenariusz?
Włodzimierz Marciniak: - Trudno przewidzieć dalszy rozwój sytuacji. W środę ukraiński parlament zniósł wymóg, by przedstawiciele obojga kandydatów nadzorowali liczenie głosów w lokalach wyborczych. Wprowadzenie nowych reguł gry jeszcze w trakcie jej trwania powinno działać na korzyść Tymoszenko,
Patrz też: Wybory na Ukrainie: wygrał Janukowycz, Tmoszenko przegrała
jako że nie ona była inicjatorką tej zmiany. Z drugiej strony to tylko forma agitacji wyborczej, próba wykorzystania tego faktu na korzyść Tymoszenko. Co więcej, ewentualne protesty społeczne byłyby prawdopodobne w przypadku niewielkiej różnicy głosów oddanych na oboje kandydatów. Jednak wybory są pod międzynarodową kontrolą, więc chyba nie należy się obawiać fałszerstwa.
- Jak na relacje polsko-ukraińskie wpłynie decyzja odchodzącego prezydenta Juszczenki, który nadał tytuł bohatera Stepanowi Banderze?
- To źle, że ten problem wyłonił się w trakcie kampanii, ale nie wydaje mi się, by wpłynął na nasze relacje. Nowy prezydent Ukrainy nie będzie kontynuował polityki historycznej Wiktora Juszczenki. Ten po prostu chce przetrwać na scenie i zbudować własny obóz polityczny. Natomiast Janukowycz i Tymoszenko myślą w szerokich kategoriach prezydentury. Społeczeństwo ukraińskie jest dziś bardzo podzielone, nie tylko w sprawach historycznych. Politycy o największych szansach na urząd prezydencki nie mogą sobie pozwolić na antagonizowanie społeczeństwa i dlatego nie będą stawiać pomników Banderze.
- Czy powinniśmy zrewidować dotychczasową politykę wobec Ukrainy?
- Sytuacja jest niezręczna. Nie możemy ingerować w wewnętrzne sprawy Ukrainy, jak np. przyznanie Banderze tytułu bohatera. Z drugiej strony była to decyzja bulwersująca. Nasza polityka powinna być adresowana raczej do instytucji i do państwa ukraińskiego niż do konkretnych polityków. Musimy poruszać kwestie trudne, takie jak ta. Jednak nie jest to problem, który wymaga działań politycznych, tylko debaty społecznej.
Włodzimierz Marciniak
Politolog PAN, specjalista od spraw wschodnich