Trwa wielka akcja ściągania zaległego abonamentu RTV od dłużników. Według szacunków chodzi o gigantyczną kwotę 2 miliardów złotych. Ludzie w całej Polsce dostają wezwania do zapłaty nawet 1800 złotych z tytułu niezapłaconego podatku za telewizję i radio wraz z odsetkami. Tym którzy niezapłaconą grozi egzekucja komornicza, w przypadku emerytów może to być zajęcie części świadczeń. Ludzie nie mają więc wyboru, zaciskają zęby i płacą. Teraz jednak fiskus znalazł kolejną metodę ściągania abonamentu.
Jak podała Gazeta Wyborcza fiskus wyciąga swoją rękę po nadpłatę z podatku. Jak to wygląda w praktyce? Osoba oczekująca na zwrot z podatku dostaje kwotę pomniejszoną o zaległy abonament. Tak jak w przypadku Pana Jana, którego historię opisała Gazeta Wyborcza. Mężczyzna miał dostać 1,6 tys zaległego podatku a dostał tylko 400 złotych, pozostała część poszła na dług za abonament. - W liście urząd skarbowy wezwał mnie do uznania wierzytelności, a jeśli się na to nie zgodzę, zaproponował drogę sądową. - mówi Wyborczej Pan Jan.
Jak to w ogóle możliwe?! Urzędnicy wykorzystują w tym celu przepis z przed blisko 50 lat i wszystko wydaje się być zgodne z prawem. Chodzi o artykuł 89 ustawy z dnia 17 czerwca 1966 o postępowaniu egzekucyjnym w administracji. Co mają więc zrobić obywatele, którzy uwierzyli premierowi Tuskowi, który w 2008 roku mówił, że abonament to "haracz" ? Zacisnąć zęby i płacić bo wierzyć politykom w tym kraju raczej nie można.
Zobacz też: Tak Tusk namawiał do niepłacenia abonamentu