E-Toll, czyli gruby skandal. Warzecha wali po całości
Wydawało się, że istnieją co najmniej dwa dobre sposoby uwolnienia użytkowników od bramek. Pierwszy, doskonale znany u naszych sąsiadów (Czechy, Słowacja, Węgry), to elektroniczna winieta. Kupujesz online, podajesz numer rejestracyjny, płacisz, wybierasz datę aktywacji i jeździsz do woli przez dany okres. Ale winiety mają jedną wadę z punktu widzenia rządu PiS: nie pozwalają tak zdzierać z kierowców jak opłaty za kilometr.
Drugi sposób to ten znany z autostrad koncesyjnych: videotolling. Samochód wjeżdża na autostradę, kamera sczytuje numer, potem sczytuje go przy zjeździe i dane konto zostaje obciążone. Proste rozwiązanie, niewymagające posiadania przy sobie żadnego urządzenia, a w nim aplikacji. Tak działa na A4 i A1 prywatny Autopay.
Ale nie – skoro to był projekt państwowy, firmowany przez Krajową Administrację Skarbową, to trzeba go było maksymalnie skomplikować. O aplikacji, która stale śledzi naszą pozycję, w której rejestracja trwa godzinę i wymaga zakładania profilu zaufanego, a którą trzeba włączyć, wjeżdżając na autostradę, siedmioma kliknięciami oraz która musi cały czas działać w telefonie na wierzchu – napisano już chyba wszystko. Aktualna ocena użytkowników Androida: 1,2 na 5 gwiazdek (przed uruchomieniem systemu 1 grudnia było jeszcze 1,3).
Alternatywą dla aplikacji jest e-bilet. Można go kupić przez drugą, też państwową aplikację, a także przez Autopay czy mPay. Został on jednak zaprojektowany tak, że z góry trzeba w nim podać trasę przejazdu. Więc albo musimy ją wcześniej znać (a co, jeśli się zmieni w trakcie podróży?), albo mimo wszystko zgodzić się na śledzenie naszej pozycji również przez prywatną alternatywę (Autopay) i wówczas nie musimy jej podawać wcześniej. Jest to zaprzeczenie wygodnego rozwiązania, które zakładałoby, że niczego wcześniej wiedzieć nie musimy, opłatę uiszczamy po przejechaniu dowolnego odcinka i nikt nie śledzi na bieżąco naszej pozycji.
Ministerstwo Finansów w sprawie e-biletów skopało również wszystko. Miały być automaty – nie ma. Miała być szeroka sieć sprzedaży – nie ma, są jedynie stacje Orlenu. Ale za to od pierwszego dnia są kary i bezwzględne kontrole. Mimo że nie zrobiono nawet porządnej kampanii informacyjnej.
I nie jest tak, że ten rząd nie umie niczego w tej dziedzinie zrobić dobrze. MObywatel czy zintegrowana z nim e-Recepta działają znakomicie. Tym bardziej e-Toll jawi się na tym tle po prostu jako przekręt, za który odpowiedzialni powinni ciężko beknąć.