Z Normanem Daviesem rozmawiał "Newsweek". Tak mocnych słów do opisu polskiej rzeczywistości politycznej historyk jeszcze nie używał. Wojna polsko-polska według Daviesa trwa przed Pałacem Prezydenckim, a podgrzewa ją w swojej retoryce prezes Kaczyński ze współpracownikami. Zamieszanie związane z przenosinami krzyża z Krakowskiego Przedmieścia profesor i miłośnik Polski określa krótko: "przygnębiający spektakl". Oskarża też Prawo i Sprawiedliwość o celowe podkopywanie III RP.
- Moim zdaniem źródła awantur trzeba szukać w jednej formacji (jeśli nie u jednego człowieka), która ruszyła do walki zaraz po wygranych wyborach w 2005 roku - powiedział w rozmowie z Dariuszem Wilczakiem z "Newsweeka".
- Formacja ta rzuca najboleśniejsze zarzuty na przeciwników i równocześnie narzeka, że ona sama jest ofiarą „brutalnego ataku”. (...) Nie wolno określać dawnych kolegów z Solidarności jako tych, którzy stoją „tam gdzie stało ZOMO” i jeszcze mieć pretensje do uczciwej debaty politycznej - dodał.
Brytyjczyk twierdzi, że prędzej czy później emocje opadną i "bańka mydlana wojny polsko-polskiej" pęknie. Według niego żelazny elektorat PiS-u stanowią osoby, którym nie udało się odnaleźć po 1989 roku. Davies sądzi, że poparciu dla Kaczyńskiego sprzyja w ich przypadku fakt, że kierują się emocjami, a nie rozumem. Stosowane przez nich podziały "my-oni" czy "patrioci-zdrajcy" dodatkowo pogarszają ich zdolność do realnej oceny sytuacji.