"Super Express": - Jak uroczystości w Katyniu odebrały rosyjskie media?
Nikołaj Swanidze: - Przyjęły to wydarzenie pozytywnie i, co nie mniej ważne, aktywnie, tzn. w dużej liczbie stawili się przedstawiciele wielu tytułów i kanałów. Akcentowano zdecydowanie bijące ze słów Władimira Putina, ale też widoczną, a znaną nam, jego ostrożność przed nazywaniem trudnych spraw po imieniu, której pokonanie w takich sytuacjach przybiera znamiona wysiłku. Bo dla naszych władz już samo przyznanie tego, że polscy oficerowie byli poddani stalinowskim represjom, jest trudne.
Przeczytaj koniecznie: Putin pokłonił się polskim bohaterom w Katyniu
- Czy przyjazd premiera Rosji do Katynia zawierał jakiś podtekst?
- Być może Putin chciał w ten sposób zamknąć sprawę. Ale ma to, przynajmniej chcę w to wierzyć, skutek odwrotny - otwiera ją. Bardzo bym nie chciał, aby to wydarzenie zostało wykorzystane jako argument dla sądów typu: my już zrobiliśmy wszystko, co trzeba, bo Putin był w Katyniu i powiedział prawdę, więc nie trzeba do tego wracać. Otóż nie, do tego trzeba wracać, aby sprawę doprowadzić do końca.
- Co więc powinno było paść z ust rosyjskiego premiera, aby tę sprawę otworzyć, wypełnić - i dopiero zamknąć.
- Z ust - już nic. Oddając mu sprawiedliwość, trzeba powiedzieć, że w warstwie werbalnej wszystko zostało zrobione. Bo samo wydarzenie było jednoznacznie pozytywne. Dla mnie główne pytanie odnośnie tego wydarzenia brzmi następująco: pozytywne, ale na ile? Rzecz w tym, aby jak najlepiej je wyzyskać w tym sensie, żeby za słowami poszły konkretne działania. A jest wiele do zrobienia.
- Na przykład?
Należy odtajnić wszystkie dokumenty. Trzeba też zaprzestać wydawania podręczników szkolnych, w których Stalin jest oceniany pozytywnie. W większości przekaz jest właśnie taki: Stalin wygrał wojnę i scalił imperium, a wszystko inne - jego przestępstwa przeciw ludzkości - to wliczony w koszta produkt uboczny sukcesów. Musi się też zmienić stosunek głównych rosyjskich mediów do tego tematu, bo dziś trzymają linię historii rodem z takich podręczników. Należy też zaktywizować społeczeństwo, aby protestowało przeciwko takim pomysłom, jak mera Moskwy Jurija Łużkowa, który zamierza ozdobić stolicę na 9 maja portretami Stalina. Władze państwowe są przeciwne temu i mogłyby to wyraźnie okazać opinii publicznej, a nie robią tego.
Czytaj dalej >>>
- Łużkow może coś zrobić wbrew prezydentowi i premierowi? A może to umowa: zabawa przed narodem w dobrego i złego policjanta?
- Podejrzewam, że to prywatna inicjatywa Łużkowa. Jest uparty, potrafi się sprzeciwiać i dopiąć swego. A za wystrój miasta w całości on odpowiada.
- Z danych sondażu przeprowadzonego w Rosji na zlecenie telewizji TVN wynika, że prawdziwą wiedzę o tym, kto dokonał zbrodni katyńskiej posiada niecałe 27 milionów Rosjan, czyli zaledwie co piąty mieszkaniec kraju. Kto za to ponosi odpowiedzialność?
- Przez lata była to wina władz. Społeczeństwo nie było zainteresowane tematem, a państwo pielęgnowało ten stan. To nie znaczy, że kłamało. Nie, od dwudziestu lat nikt z rządzących nie kłamie, że zbrodni dokonali Niemcy. Nie zrzucał winy na Hitlera, ale nie mówił też, że za decyzją stał Stalin.
Patrz też: Wiktor Bater: Nie liczmy, że Rosja nagle się zmieni
- A jak się czemuś nie poświęca uwagi, to...
-... to tego nie ma. Nie jest to moje głębokie przekonanie, lecz nadzieja: że środowa uroczystość stanie się początkiem zainteresowania tematem zbrodni dokonanej na Polakach. Cieszę się, że kilka dni wcześniej państwowa telewizja wyemitowała film "Katyń" Andrzeja Wajdy, któremu towarzyszyła dyskusja w studiu, w której uczestniczyli znani ludzie - i wszyscy oni pozytywnie ocenili film.
- Ale kanał Kultura nie ma dużej oglądalności...
- No tak. Ale jest kanałem państwowym, a poza tym - przecież można było wcale tego filmu nie pokazywać.
Nikołaj Swanidze
Historyk i dziennikarz. Autor cieszących się dużą popularnością programów historycznych w rosyjskiej telewizji