Prof. Andrzej Zoll KOMENTUJE: NIK i CBA powinny dokładnie to zbadać

2014-10-06 4:00

Prof. Andrzej Zoll o skandalu w Rządowym Centrum Legislacji

"Super Express": - Rządowe Centrum Legislacji opóźnia opublikowanie ustawy ograniczającej nadużywanie rajów podatkowych przez wielkie firmy. W wyniku opóźnienia ustawa może wejść w życie rok później, a budżet państwa - stracić nawet 3,3 mld zł. Pojawiają się brzydkie podejrzenia, że stoi za tym celowe działanie, a nie zwykłe gapiostwo urzędników. Ma pan podobne odczucia?

Prof. Andrzej Zoll: - Nie znam faktów, które w tej sprawie zachodziły, więc trudno mi się ustosunkować do tych oskarżeń. Niemniej, ktoś tego nie dopilnował. Z jakich przyczyn? Trudno orzec. Zdarzały się jednak sytuacje, kiedy ustawa była publikowana w ciągu nocy od jej uchwalenia, żeby jak najszybciej mogła wejść w życie. Świetnie pamiętam, jak w grudniu 2005 roku chodziło o to, żeby tak zreformować KRRiT, aby zrealizować założenia ówczesnej ekipy rządzącej. Jeżeli mamy w tej sprawie jakieś opóźnienie, to naturalnie rodzi to pewne podejrzenia.

- Bo skoro w imię interesów jakiejś grupy można przyspieszyć wprowadzenie konkretnej ustawy w życie, to celowo można to opóźnić?

- Tak. Dlatego uważam, że ten przypadek powinien zostać bardzo dokładnie zbadany i powinno zostać wyjaśnione, czemu ustawa nie została opublikowana na czas.

- RCL w oświadczeniu tłumaczy, że "czas oczekiwania aktów na publikację zależy przede wszystkim od ilości aktów oczekujących na ogłoszenie". Krótko mówiąc, była kolejka. Przyjmuje pan to wyjaśnienie?

- No, nie. Nie decyduje tutaj kolejność wpływania poszczególnych aktów.

- Są ustawy ważne i ważniejsze z punktu widzenia interesów państwa?

- Tak. Zupełnie jasne jest dla mnie to, że nie obowiązuje tu żadna kolejka. Skoro przepisy podatkowe wprowadzane są 1 stycznia i aby ta ustawa zaczęła obowiązywać już w 2015, niezbędne było opublikowanie jej 30 września, to powinna być ona potraktowana odpowiednio priorytetowo.

- Na pewno z ewentualnego rocznego opóźnienia w jej obowiązywaniu ucieszyłyby się firmy, których miała ona dotyczyć. Zaoszczędziłyby naprawdę dużo pieniędzy. Pana zdaniem można szukać prowodyrów tego skandalu wśród nich, zgodnie z zasadą "ten uczynił, kto odniósł korzyść"?

- Nie mam podstaw, żeby tak stwierdzić, ale uważam, że Najwyższa Izba Kontroli i Centralne Biuro Śledcze powinny zostać teraz uruchomione do niezwłocznego i dogłębnego wyjaśnienia tej sprawy. Nie możemy jej bowiem bagatelizować.

- Jak zwykle w podobnych historiach pojawia się pytanie, czy obowiązujące prawo dotyczące publikowania aktów prawnych jest wystarczająco dobre, by unikać tego typu skandali. Pana zdaniem potrzeba jakichś zmian?

- Pamiętajmy o tym, że nawet nie najlepsze prawo może być bardzo dobrze stosowane. I na odwrót. Nawet najlepsze prawo może być sknocone, jeśli ludzie odpowiedzialni za jego wykonywanie są niekompetentni lub mają interes w tym, żeby tego prawa nie zastosować. Poprawianie przepisów prawa niewiele by tu zmieniło. Trzeba po prostu zmienić ludzi i dbać o to, by obowiązujące prawo było wykonywane, a ludzie niekompetentni czy nieuczciwi nie sprawowali funkcji publicznych.

- W takim razie czy pierwszą osobą, która powinna zapłacić stanowiskiem za tę historię, nie powinien być szef Rządowego Centrum Legislacji? W końcu to podległa mu instytucja naraża interes państwa na szwank.

- Nie chciałbym się na ten temat wypowiadać. Niemniej, jako członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego, mam duże zastrzeżenia do funkcjonowania Rządowego Centrum Legislacji. To jednak temat na osobną dyskusję.

Zobacz też: Historyczna chwila! Tusk i Kaczyński podali sobie ręce na zgodę!

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail