Mateusz Zardzewiały

i

Autor: Andrzej Lange Mateusz Zardzewiały

Mateusz Zardzwiały: Nieważne, co się stanie z gimnazjami

2016-11-21 3:00

W sobotę ulicami Warszawy przeszła manifestacja nauczycieli sprzeciwiających się rządowym planom likwidacji gimnazjów. Wyjście na ulicę to bardzo wyraźny znak sprzeciwu, ale już wcześniej można było usłyszeć wiele krytycznych głosów - zarówno co do istoty reformy i sensu jej przeprowadzania, jak i sposobu, w jaki miałoby się to stać. Naturalnie nie brakuje też ludzi, którzy twierdzą, że gimnazja to zło i te szkoły po prostu nie mogą dłużej istnieć. Odnoszę jednak wrażenie, że w tej dyskusji zbyt mało miejsca poświęca się najważniejszej kwestii.

Bo spierając się o edukację, warto zacząć... od końca. Kształcenie młodzieży ma pewne cele, których ukoronowanie powinno nastąpić w chwili ukończenia nauki. Przez lata tkwiliśmy w błędnym przekonaniu, że z magistrami jest jak z dolarami - im więcej, tym lepiej. W myśl tej filozofii system dążył do jak największego udziału osób legitymujących się dyplomem ukończenia wyższej uczelni w ogóle społeczeństwa. Działo się to kosztem zaniedbania niezwykle ważnej dziedziny, jaką jest kształcenie specjalistów. Skutkiem tej polityki było zmarginalizowanie zawodówek i techników. Na szczęście wiele wskazuje na to, że problem ten został już zrozumiany i w tym aspekcie wszystko idzie ku poprawie.

Jednak łatwiej zmienić prawo niż sposób myślenia. Dlatego wiele osób wciąż stawia znak równości między formalnym wykształceniem a zawodowym sukcesem. Z tego powodu mury uczelni ciągle forsowane są przez młodych ludzi, którzy z braku lepszego pomysłu na życie idą na studia. A uniwersytety, nawet jeśli ich władze chciałby zachować pewien poziom kształcenia, są bezbronne. Likwidacja egzaminów wstępnych na studia praktycznie uniemożliwia weryfikację wiedzy i umiejętności przyszłych żaków. Dziś rekrutacja odbywa się w oparciu o wyniki matur, który to sposób jest daleki od ideału.

Wynika to z kolejnego problemu trapiącego polską edukację, jakim jest wszechobecność testów. Dziś w liceach przekazuje się uczniom nie tylko wiedzę konieczną do zdania egzaminu dojrzałości, ale bardzo dużo czasu poświęca się też na nauczenie młodzieży... jak mają się wpisać w tzw. klucz!

Ten absurdalny system powoduje, że wszelka kreatywność i innowacyjność - którą specjaliści od rozwoju gospodarczego odmieniają przez wszystkie przypadki - tłamszona jest już w zarodku.

Biorąc pod uwagę powyższe problemy - które są tylko zarysem kilku problemów z całej puli niedociągnięć - trzeba powiedzieć wprost: zmierzamy donikąd. Potrzebujemy gruntownej reformy całego systemu edukacji. To zadanie bardzo ambitne. Niestety, patrząc na dzisiejszy stan szkolnictwa, było ponad siły poprzednich ekip rządzących. Tymczasem nie widać też większych konkretów, które pozwalałyby przypuszczać, że PiS wyłamie się z tego negatywnego trendu.