W ubiegły piątek zarząd Krajowy PO podjął decyzję o usunięciu z partii dwóch posłów Pawła Zalewskiego i Ireneusza Rasia. Obaj znani byli z krytycznego podejścia do działań kierownictwa ugrupowania, a także byli sygnatariuszami listu, w którym znalazł się m.in. apel o zmiany w partii. - Na wniosek przewodniczącego PO Borysa Budki zostały podjęte decyzje personalne o wykluczeniu z partii posła Ireneusza Rasia i posła Pawła Zalewskiego za działanie na szkodę Platformy, polegające na wielokrotnym kwestionowaniu decyzji władz partii, przy jednoczesnym braku udziału w debacie podczas obrad ciał kolegialnych takich jak Rada Krajowa czy klub parlamentarny - poinformował PAP rzecznik PO Jan Grabiec. Następnie na wniosek klubu Koalicji Obywatelskiej zostali przez Sejm usunięci ze składów komisji, w których zasiadali. Raś był przewodniczącym Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki, a Zalewski - wiceszefem Komisji Spraw Zagranicznych.
Zobacz: Raś i Zalewski wyrzuceni z sejmowych komisji! "Tego nie zrobił nawet Jarosław Kaczyński"
Kryzys w PO spowodował, że we wtorek doszło do wielogodzinnego spotkania na szczytach partii. W rozmowie z portalem gazeta.pl jeden z uczestników, który zalicza się do krytyków obecnych władz partii miał przyznać, że "od strony emocjonalnej na pewno załatwiliśmy sprawę". - Sześć godzin wymiany opinii i oczekiwań z jednej i z drugiej strony. Wydźwięk tego spotkania jest dobry i pozytywny. Budka wygłosił pojednawcze wystąpienie. Mówił, że musimy być razem, wykorzystać nasz potencjał, bo inaczej wszyscy przepadniemy - stwierdził.
Podczas spotkania nie doszło natomiast do otwartej konfrontacji przeciwników Budki z przewodniczącym Platformy, na którą w pewnym momencie się zanosiło. Osoba ze ścisłego kierownictwa partii miała przyznać, że w jego trakcie Schetyna "wyglądał na mocno przygaszonego i zaskoczonego negatywnymi opiniami i reakcjami wobec tych, którzy bujają łódką. Nie wyglądał na kogoś, kto jest w bojowym nastroju". O ile jednak Budka zażegnał niebezpieczeństwo względem siebie, o tyle rozmówcy portalu wprost mówią, że w partii daje się już odczuć zmęczenie zachowaniem byłego szefa. - Schetyna to znana, szara eminencja. Wie jak zarządzać partią, jak robić twardą politykę, jak wskazywać ludziom ścieżki kariery. Ale to nie jest typ lidera, reprezentującego jakiekolwiek idee na państwo, społeczeństwo, gospodarkę, cokolwiek. Za "Schetem" idzie jedna idea - żeby policzyć szable, wyrżnąć kogoś, komuś innemu coś załatwić - mówił jeden z nich. - "Schet" gra bandycko. W ogóle nie chodzi mu o interes Platformy, tylko o wyrównanie własnych rachunków i zaspokojenie własnych ambicji - dodawał inny.
- Idzie zmiana polityczna i pokoleniowa, a Schetyna się na nią nie zgadza. Będzie się czaić na kolejne okazje do ataku - dodawał. Wszystkich przebił jednak polityk z władz partii, który wprost zakomunikował, że Schetyna może podzielić los Zalewskiego i Rasia! Zapowiedział on stanowczo:
Jeśli miarka się przebierze, jeśli będzie poczucie, że zamiast pracować na dobry wspólny wynik, Grzegorz woli dalej bujać łódką, to nie wykluczam, że się z nim pożegnamy