Ale nie wszyscy w Polsce zdają się to szanować. Szanować przede wszystkim walkę z bolszewikami, która rozpoczęła się w 1918 r. i trwa właściwie do dziś. I ten przełomowy moment, jakim była zwycięska Bitwa Warszawska – jej stulecie właśnie obchodzimy. Z okazji pięknej polskiej wiktorii, która zatrzymała czerwoną zarazę wiceprezydent Szczecina Krzysztof Soska złożył kwiaty pod – uwaga - Pomnikiem Braterstwa Broni Żołnierzy Polskich i Radzieckich, odsłoniętym z okazji Rewolucji Październikowej, w wyniku której do władzy doszli bolszewicy.
W roku 1939, a potem 1944/45 bolszewicy do Polski wrócili i mordowali m.in. Żołnierzy Wyklętych. Ale w dzisiejszej Polsce bohaterowie też są opluwani. Nawet w takich miejscach jak Uniwersytet Warszawski, czy polski Sejm, gdzie z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych lewica debatowała o tym, jakimi byli wyrzutkami społecznymi i bandytami.
Dlaczego lewica – demokratyczna, postępowa, często młoda, mówi głosem komunistów? Bo to lewica (post)komunistyczna, której geneza wywodzi się nie z niepodległościowej Polskiej Partii Socjalistycznej, ale okupacyjnej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
I z taką ideologią, mającą korzenie w propagandzie komunistycznej, trzeba dalej walczyć. Tak jak Reduta Dobrego Imienia - Polska Liga przeciw Zniesławieniom walczy sądownie z Joanną Senyszyn (PZPR, SLD), która od lat szkaluje Żołnierzy Wyklętych.
Ale na Senyszyn się nie kończy. Bo jak rozumieć – na 100-lecie Cudu nad Wisłą, a do tego 40-lecie powstania „Solidarności” – okładkę „Newsweeka” z Jerzym Urbanem jako królem Internetu. Ten „Goebbels stanu wojennego” (określenie śp. prof. Ryszarda Bendera) powinien raczej trafić za kraty jako główny propagandysta junty Jaruzelskiego, czyli członek związku przestępczego o charakterze zbrojnym.
Wspomniany „Newsweek”, a także onet.pl, w 100–lecie wielkiego zwycięstwa nad bolszewikami, ubolewali nad strasznym losem rosyjskich jeńców męczonych przez barbarzyńskich tubylców.
Z kolei „Rzeczpospolita” udzieliła głosu ambasadorowi Rosji - przedstawicielowi państwa wówczas i dziś agresywnego. A Siergiej Andriejew marszu Armii Czerwonej na Warszawę i jej zbrodni potępić nie zamierzał.
I jak tu nie walczyć z bolszewikami?