"Super Express": - W weekend pojawiły się rozważania polityków i mediów na temat możliwości reaktywacji rozmów na temat PO-PiS i propozycji, którą miałby złożyć Jarosław Kaczyński. Wierzy pan w powstanie takiej koalicji czy to raczej zagrywka wyborcza?
Prof. Paweł Śpiewak: - Nie wydaje mi się, żeby takie pogłoski, a nawet propozycja cokolwiek znaczyły. Koalicja jest możliwa tylko wtedy, gdy obie strony mają silną pozycję we władzy państwa i ta władza w jakimś sensie obustronnie się równoważy. Oparcie się wyłącznie na woli tych czy innych osób, bez realnego ugruntowania w strukturach władzy, czyni te zapowiedzi mało realnymi. Dziś w Polsce mamy układ, w którym PiS jest ciągle formacją słabą. Propozycja koalicji PO-PiS jest więc czysto retoryczna. Nie widzę dla niej żadnej racji istnienia, a tym bardziej trwałości.
- Mówi pan, że sama wola polityków nie wystarczy. Pytanie, czy ta wola naprawdę istnieje? Zarówno PO, jak i PiS znalazły się w wygodnej taktycznie sytuacji, w której zagarniają całą przestrzeń polityczną dla siebie. Koalicja PO-PiS podnosiłaby znaczenie trzeciego ugrupowania
- To prawda. Problem w tym, że - powiem patetycznie - na tym cierpi Polska. Sprowadzanie polityki wyłącznie do gry jest czymś strasznym. Tak się o niej u nas myśli i tak się ją uprawia. Istnieją całe obszary życia, które Platforma mogłaby uporządkować sama, ale jest w nich zakładnikiem różnego rodzaju gier. Mam poczucie, że w ostatnich latach nie dokonano w Polsce żadnej poważnej reformy ustrojowej czy istotnej zmiany w dziedzinach takich jak służba zdrowia, drogi czy kolej. Zwróćmy uwagę, że nawet żadna z wytycznych raportu "Polska 2030", prezentowanego przez ministra Michała Boniego, nie została uwzględniona w planach rządu! Oczywiście można machnąć ręką i powiedzieć: niech się żrą, niech się biją! Tylko mnie, jako obywatela, nie obchodzi kto rządzi, tylko to, żeby droga międzynarodowa nie przypominała w naszym kraju wiejskiego duktu. Żeby ludzi nauki bądź kultury traktowano z powagą, a nie jako zło konieczne, któremu trzeba rzucić jakiś ochłap. Powinniśmy widzieć pewne priorytety państwowe, które załamały się właśnie na skutek takiego układu i sposobu rządzenia.
- Kiedy patrzy pan z perspektywy na plany koalicji PO-PiS, to wierzy pan, że główni aktorzy mieli autentyczną chęć ją zawrzeć? Może poza postaciami takimi jak Jan Rokita
- Na początku taka wola na pewno była. Pomysł upadł wtedy, gdy Donald Tusk przegrał wybory prezydenckie. Obie strony bardzo głęboko sobie nie ufały i w tej kwestii raczej nic się na lepsze nie zmieniło. Premier Tusk pokazuje, że jego nienawiść do PiS jest szczera i niczym nieskrępowana.
- To może zmieniła się druga strona?
- Nie, te urazy są zbyt duże. Najgorszym problemem są jednak nie urazy, ale to, że nie wiadomo o co oni tak naprawdę się biją! Owszem, mają nieco inne wizje klimatu politycznego bądź stosunek do historii. O co toczy się jednak spór realnie? W kwestii konkretów? Nie jestem w stanie powiedzieć, czym PO różni się od PiS w dziedzinie budowy dróg czy reformy służby zdrowia. I obawiam się, że nikt tego nie wie.
Prof. Paweł Śpiewak
Socjolog i historyk idei, publicysta, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego
Przeczytaj koniecznie: Komorowski dostał od Tuska szalik na szczęście