Przypomnijmy, "Super Express" kupił od legalnie działającej agencji i opublikował dwa lata temu zdjęcie rozebranej do pasa 17-letniej wówczas Patrycji Koteckiej, która zanim została znaną dziennikarką i towarzyszką Zbigniewa Ziobry, była zwykłą modelką. Sprawa trafiła do sądu. Pani Kotecka uznała, że naruszyłem jej dobra osobiste i pozwała. Sąd prawomocnym wyrokiem stwierdził, że "Super Express" nie mógł opublikować tego zdjęcia, chociaż było prawdziwe i zrobione za wiedzą i zgodą niepełnoletniej modelki. Na naszą niekorzyść przemawiał między innymi brak zgody pani Koteckiej na publikację oraz fakt, że zostało zrobione na potrzeby publikacji medycznej, a nie ilustrującej barwną drogę życiową Patrycji Koteckiej. Sąd nakazał nam przeprosić, więc przeprosimy. Wyrok w sprawie nielegalnego biustu został nagłośniony przez największe portale internetowe i komentowany w sposób zbyt rozmaity. Od absolutnej aprobaty do działań "Super Expressu" jak zawsze pokazującego opinii publicznej nieznane fakty, poprzez skrajną krytykę za rzekomy mój udział w nagonce na dziennikarkę związaną z prawicą. Wyrok wykorzystał też do bieżącej polityki w swoim stylu Janusz Palikot, odnosząc go do aktualnych afer, z którymi boryka się Platforma. Według niego w sprawie afer "prawdziwe są tylko piersi Koteckiej". Bardzo zgrabne, bardzo bezsensowne, bo ta sprawa ma się nijak do problemów PO. Kończąc sprawę biustu pani Koteckiej, powiem tylko, że przez lata oglądały go bezkarnie tabuny polskich dziennikarzy, bo był wystawiony na sprzedaż przez jedną z agencji. Zdjęcie mogła odkupić na przykład Patrycja Kotecka i "Super Express" nie mógłby go opublikować. I nie fatygowalibyśmy wszyscy sądu biustem legalnym czy nielegalnym.
Nielegalny biust
2009-10-24
2:00
Sprawa biustu Patrycji Koteckiej, bliskiej znajomej byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, robi właśnie oszałamiającą, także polityczną karierę.