To kolejna niedziela, kiedy sklepy będą zamknięte. Solidarność już widzi potrzebę wprowadzenia poprawek do ustawy zakazującej handlu w tym dniu. Duże sieci, próbując ominąć ograniczenia, wydłużyły godziny pracy w soboty, a w noce z niedzieli na poniedziałek pracownicy przychodzą do sklepów tuż po północy. - Pracodawcy zmuszają ludzi do przyjścia na nocną zmianę, bo twierdzą, że ktoś musi porozkładać towar na półkach, żeby był gotowy na rano. W krajach zachodnich to nie do pomyślenia. Tam załoga sklepu liczy po prostu więcej osób, a u nas oszczędza się na zatrudnieniu - wyjaśnia Alfred Bujara (58 l.) z Solidarności.
Związkowcy mają jednak sposób i na to! Chcą przedłużyć obowiązywanie zakazu handlu aż o 7 godzin. Oznaczałoby to, że niehandlowa niedziela rozpoczynałaby się o godz. 22 w sobotę i trwała do godziny 5 rano w poniedziałek, czyli trwała 31 godzin. - Jesteśmy zdeterminowani do wprowadzenia takiego rozwiązania. To tylko kwestia zmiany godzin, więc można znowelizować ustawę praktycznie od ręki, ale jeszcze trochę z tym poczekamy- dodaje Bujara. Wydłużenie doby nie spodoba się jednak kupującym i przedsiębiorcom. - Widać, że Solidarność chciałaby jeszcze dokręcić śrubę, ale to może tylko utrudnić życie konsumentom, którzy w poniedziałek rano chcieliby, żeby sklepy były już w pełni wyposażone i gotowe do sprzedaży - ocenia Marek Tatała z Forum Obywatelskiego Rozwoju.