Nie złamaliście prawa

2009-12-22 2:00

Medioznawca prof. Tadeusz Kowalski i publicysta Rafał Ziemkiewicz uważają, że Rada Etyki Mediów nie ma racji, zarzucając nam złamanie etyki dziennikarskiej.

„Super Express”: – Rada Etyki Mediów uznała, że publikacja dotycząca senatora Piesiewicza czyni z „Super Expressu” „wspólnika szantażystów”. Czy zgodzi się pan, że to niemądra opinia?

Profesor Tadeusz Kowalski: – Określenie „wspólnik szantażystów” nie jest odpowiednie i nie posuwałbym się do takiej opinii. Ale Rada Etyki Mediów to organ społeczny i na własną odpowiedzialność może wygłaszać takie opinie, na jakie ma ochotę. Podobnie ostre sądy będą się jednak pojawiać i po takich publikacjach możecie się ich spodziewać. Senator, choć jest osobą publiczną, został przedstawiony w sytuacji prywatnej. I powiem szczerze, że będąc redaktorem naczelnym, nie zdecydowałbym się zapewne na publikację materiałów audiowizualnych. Ale to jest suwerenna decyzja „Super Expressu”. Mamy wolność słowa i nie ulega wątpliwości, że redakcja miała prawo do takiej publikacji.

– Skąd zatem wrzawa, grożenie więzieniem redaktorowi naczelnemu i liczne ataki na nas?

– Wielu uznało publikację za przekroczenie granic dobrego smaku. A to nie jest wartość uniwersalna, jak choćby wolność słowa. Na Zachodzie jest inaczej. Powołujemy się na standardy brytyjskiego życia publicznego, które są niewątpliwie wysokie. Tam podobne materiały nie budziłyby podobnych reakcji. Ale też brytyjscy politycy mają pełną świadomość, że są na to narażeni. Kwestia tego, co uzna się za przekroczenie granic, jest jednak bardzo subiektywna. Choćby pogrzeb Michaela Jacksona wiele osób odebrało jako wyraz bardzo złego smaku. I opinie co do tego, gdzie jest granica, zawsze będą podzielone. Nie znam jednak żadnych okoliczności prawnych, które mogłyby być użyte przeciwko „Super Expressowi”. Nie ma zresztą takiej potrzeby. Realizujecie wolność słowa tak jak ją rozumiecie.

– Nazwa „Rada Etyki Mediów” brzmi dostojnie. Tymczasem jej orzeczenia są zbywane wzruszeniem ramion. Jaki jest zatem sens istnienia tej instytucji?

– Podobne ciała istnieją jako reprezentacja danego środowiska. I w jego imieniu zabierają głos. Jej opinie nie mają jednak, a nawet nie powinny mieć znaczenia prawnego. Jeżeli uznajemy skład tej Rady za niereprezentatywny, to pod koniec kadencji można przecież wybrać nowy. W Polsce zwłaszcza młodsze i średnie pokolenie dziennikarzy słabo angażuje się jednak w działalność podobnych gremiów. Aktywna jest raczej starsza generacja. Efektem tego jest właśnie bagatelizowanie jej działalności przez młodszych albo kompletne niezrozumienie pomiędzy obydwoma grupami. Jedynym wyjściem jest włączenie się młodych w życie takich stowarzyszeń. Ustanawianie takich składów Rady, które cieszyłyby się autorytetem. Innej drogi nie ma. Choć dzisiejsze orzeczenia Rady są kontestowane, podobna instytucja powinna jednak istnieć. Nie wszystko da się przecież zapisać w formie przepisów i ustaw. Dobrym przykładem jest Rada Reklamy, która działa dobrze, choć też nie ma znaczenia prawnego.

Prof. Tadeusz Kowalski
Medioznawca, ekonomista, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego, były szef rady nadzorczej TVP